Napięcie znamionowe pojedynczego ogniwa akumulatora kwasowo-ołowiowego wynosi właśnie 2,1 V i to jest taka wartość, którą można spotkać praktycznie w każdym katalogu producenta, czy na egzaminach zawodowych. To napięcie odnosi się do w pełni naładowanego ogniwa podczas spoczynku, w standardowych warunkach – czyli temperatura otoczenia około 25°C i brak podłączonego obciążenia. W praktyce w akumulatorach samochodowych czy przemysłowych te ogniwa łączone są szeregowo, żeby uzyskać np. 12 V (czyli 6 ogniw × 2,1 V = 12,6 V), co pozwala na zasilanie rozrusznika czy instalacji auta. Moim zdaniem, znajomość tej wartości to podstawa dla każdego elektryka, ale też mechanika czy energetyka. Często ludzie mylą napięcie chwilowe z napięciem nominalnym – tutaj chodzi właśnie o napięcie znamionowe, czyli takie, na którym opieramy dobór i eksploatację akumulatora. Jeśli napięcie pojedynczego ogniwa spadnie poniżej 1,8 V, to już mówimy o rozładowaniu i z punktu widzenia trwałości ogniwa niewskazane jest głębokie rozładowywanie. W praktyce, nawet przy ładowaniu, napięcie może chwilowo wzrosnąć powyżej, ale to 2,1 V jest uznawane za standard branżowy – potwierdzone w podręcznikach SEP, u producentów i na szkoleniach zawodowych. Warto też pamiętać, że inne technologie (np. niklowo-kadmowe) mają zupełnie inne napięcia – stąd ważne jest, by nie mylić różnych rodzajów ogniw!
Wiele osób przy pytaniach o napięcie pojedynczego ogniwa akumulatora kwasowo-ołowiowego wpada w pułapkę skojarzeń z innymi technologiami lub z sumowaniem ogniw szeregowych. Wybierając opcję 1,2 V, można łatwo pomylić się z typowym napięciem pojedynczego ogniwa niklowo-wodorkowego (NiMH) lub niklowo-kadmowego (NiCd) – tam faktycznie właśnie 1,2 V jest standardem. Z kolei wartość 4,1 V sugeruje raczej technologię litowo-jonową, gdzie pojedyncze ogniwo (np. w laptopach czy telefonach) osiąga napięcie znamionowe około 3,6–3,7 V, a przy pełnym naładowaniu nawet właśnie około 4,1–4,2 V. 6,2 V z kolei to już zupełnie inna liga – to nie napięcie pojedynczego ogniwa, lecz suma kilku ogniw połączonych szeregowo (w przypadku kwasowo-ołowiowych trzy ogniwa × 2,1 V to 6,3 V nominalnie, co zresztą wykorzystuje się w tzw. "małych" akumulatorach 6-woltowych, np. do starych motocykli lub niektórych zabawek). Bywa, że uczniowie patrząc na takie wartości myślą, że każde napięcie z zakresu kilku voltów dotyczy jednego ogniwa – a to błąd, bo tylko 2,1 V odnosi się do jednej celi kwasowo-ołowiowej. Często też myli się napięcie wyjściowe całego akumulatora z napięciem pojedynczego ogniwa – w przypadku standardowego akumulatora samochodowego mamy 12,6 V, bo tam jest sześć ogniw po 2,1 V każde. Z mojego doświadczenia wynika, że takie błędy wynikają z pośpiechu lub nieuważnego czytania pytań – dlatego warto zawsze zastanowić się nad charakterystyką konkretnego typu ogniwa, na którym opiera się pytanie. Napięcie znamionowe to nie jest wartość przypadkowa, tylko wynik określonego procesu chemicznego zachodzącego wewnątrz danej technologii akumulatorowej. Dobrą praktyką jest sprawdzenie tej informacji w dokumentacji producenta lub po prostu w podręcznikach do elektrotechniki – większość pytań egzaminacyjnych właśnie na tym się opiera.