Oświetlenie do jazdy dziennej, czyli popularne światła do jazdy dziennej (DRL – Daytime Running Lights), zostały wprowadzone właśnie po to, żeby pojazd był dobrze widoczny dla innych uczestników ruchu w ciągu dnia, bez konieczności używania głównych świateł mijania przez cały czas. Zgodnie z przepisami prawa drogowym, po uruchomieniu pojazdu DRL powinny automatycznie się włączyć, ale co ważne — muszą się automatycznie wyłączyć w momencie, kiedy kierowca włączy światła mijania. To wynika nie tylko z przepisów (art. 51 ust. 7 ustawy Prawo o ruchu drogowym), ale też z logiki: oba te rodzaje świateł nie powinny świecić jednocześnie, bo mogłoby to prowadzić do nieprawidłowego rozkładu światła na drodze i oślepiania innych kierowców. Producenci samochodów stosują nawet specjalne układy elektroniczne, które przełączają tryby świecenia i zapobiegają świeceniu się DRL wraz ze światłami mijania. W praktyce, jadąc np. w tunelu, światła mijania powinny się włączyć automatycznie (jeśli mamy czujnik zmierzchu), a DRL natychmiast zgasną. Moim zdaniem taki układ to niezły kompromis między bezpieczeństwem a wygodą – oszczędza się żarówki świateł mijania, a jednocześnie auto jest zawsze dobrze widoczne w dzień. Przyznam szczerze, że czasami kierowcy zapominają o tej zasadzie i jadą na samych światłach do jazdy dziennej po zmroku, co jest niezgodne z przepisami i bywa niebezpieczne. Dlatego warto zapamiętać: światła do jazdy dziennej mają się wyłączać po włączeniu świateł mijania i to jest zgodne z dobrymi praktykami oraz przepisami.
Temat świateł do jazdy dziennej budzi sporo zamieszania, szczególnie wśród osób, które kojarzą je tylko jako kolejne „światełka” w samochodzie. Po pierwsze, często myli się funkcję świateł do jazdy dziennej ze światłami mijania. Wbrew pozorom, oba te rodzaje oświetlenia nie są przeznaczone do jednoczesnego używania. Częsty błąd polega na założeniu, że światła do jazdy dziennej mają świecić razem ze światłami mijania lub drogowymi, co jest niezgodne zarówno z przepisami, jak i zdrowym rozsądkiem. Takie połączenie może zaburzyć prawidłowy rozkład światła, a nawet sprawić, że światła do jazdy dziennej będą oślepiać innych, bo mają zupełnie inny kąt świecenia i moc. Kolejna mylna koncepcja dotyczy świateł awaryjnych — ich włączenie nie ma żadnego związku z automatycznym wyłączaniem świateł do jazdy dziennej, to dwie zupełnie niezależne instalacje. Tak samo, światła do jazdy dziennej nie mają świecić po włączeniu świateł drogowych, bo światła drogowe są używane tylko w określonych sytuacjach (np. poza terenem zabudowanym, w nocy), a zamiana ich ze światłami dziennymi byłaby po prostu niebezpieczna i niezgodna z homologacją pojazdu. Moim zdaniem te niedoprecyzowane przekonania biorą się z przyzwyczajeń do starszych modeli samochodów, gdzie nie było automatyki oświetlenia, albo z braku świadomości, że każdy tryb świateł ma swoje przeznaczenie. Standardy branżowe przewidują wyłączanie świateł do jazdy dziennej po aktywacji świateł mijania, by nie dochodziło do niepożądanych efektów świetlnych i żeby pojazd był odpowiednio widoczny dla innych. Pamiętaj też, że światła do jazdy dziennej są przeznaczone wyłącznie na dzień i dobre warunki pogodowe, a po zmroku lub w tunelu trzeba korzystać z konwencjonalnych świateł mijania – wtedy DRL mają się wyłączyć. To nie jest tylko kaprys konstruktorów, ale wymóg bezpieczeństwa i spójność z międzynarodowymi normami homologacyjnymi.