Dokładnie taka różnica napięcia, czyli od 0 V do 500 mV, jest zgodna z tym, co obowiązuje w nowoczesnych układach ładowania, gdzie alternator ze zintegrowanym regulatorem napięcia ma za zadanie dostarczać stabilne napięcie, niezależnie od chwilowego obciążenia elektrycznego pojazdu. To jest bardzo ważne, bo od tego zależy nie tylko żywotność akumulatora, ale i prawidłowe działanie całej elektroniki pokładowej. Jeśli spadki napięcia przekraczałyby 500 mV, to może to oznaczać albo słabe połączenia, albo nieprawidłową pracę regulatora, albo nawet uszkodzenia alternatora czy instalacji. Moim zdaniem, warto zawsze zwracać uwagę na to, żeby po zamontowaniu regenerowanego alternatora sprawdzić na pracującym silniku pod obciążeniem, ile dokładnie wynosi zmiana napięcia na klemach akumulatora. Branżowe normy, np. wytyczne producentów samochodów czy popularne publikacje motoryzacyjne, bardzo często podkreślają, że poprawna praca alternatora to stabilizacja napięcia w granicach od ok. 13,8 do 14,4 V, a wszelkie odchylenia powyżej 0,5 V (czyli 500 mV) traktowane są jako powód do diagnostyki. W praktyce, taki niewielki spadek napięcia świadczy o dobrej kondycji połączeń kablowych i sprawnym regulatorze. Warto też pamiętać, że nawet nowe auta potrafią mieć chwilowe bardzo małe wahania napięcia, ale raczej nie przekraczają one tych 500 mV, jeśli wszystko jest OK. Ten zakres jest po prostu wyznacznikiem poprawnej pracy i bezpieczeństwa dla elektroniki.
Wielu osobom wydaje się, że dopuszczalne wahania napięcia na akumulatorze podczas pracy silnika mogą być sporo większe, na przykład do 1000 mV (czyli 1 V) albo nawet 2000 mV (czyli 2 V). To przeświadczenie jest jednak mylne – wynika często z błędnej interpretacji tolerancji alternatora albo z doświadczeń z bardzo starymi pojazdami, gdzie elektronika była mniej wrażliwa na takie skoki napięcia. Obecnie, przy stosowaniu jednofunkcyjnych regulatorów napięcia, standardy branżowe są bardziej rygorystyczne, bo chodzi przede wszystkim o ochronę zarówno akumulatora, jak i układów elektronicznych. Warto pamiętać, że spadki rzędu 1000 mV lub więcej sygnalizują już poważne problemy, np. skorodowane połączenia masowe, słabe styki lub wręcz uszkodzenia alternatora. Przy takich wartościach mogą pojawić się rozmaite usterki – od przepalania żarówek, poprzez resetowanie się sterowników, aż po nagłe rozładowania akumulatora. Często też spotykam się z sytuacją, gdzie mechanicy z przyzwyczajenia nie mierzą tych spadków wystarczająco dokładnie, przez co nie wyłapują problemów na wczesnym etapie. Trzeba mieć na uwadze, że zmiany napięcia powyżej 500 mV uznawane są za niepożądane zgodnie z zaleceniami producentów i podręczników branżowych. Tylko zakres 0–500 mV realnie świadczy o dobrze działającej instalacji. Z mojego doświadczenia wynika, że nawet minimalne przekroczenie tej wartości daje podstawy do przeglądu całego obwodu ładowania. Dobrą praktyką jest też sprawdzenie wszystkich głównych połączeń kablowych i stanu masy pojazdu, jeśli napięcie na klemach akumulatora zaczyna „podskakiwać” powyżej tych 500 mV. W skrócie: odpowiedzi sugerujące wyższe wahania są niezgodne z realiami współczesnych aut i mogą prowadzić do niepotrzebnych kosztów oraz usterek.