Pirometr to w zasadzie jedno z najlepszych narzędzi do oceny temperatury konkretnych podzespołów układu chłodzenia w samochodzie czy maszynie. Działa na zasadzie pomiaru promieniowania podczerwonego, więc wystarczy skierować go na powierzchnię, aby odczytać dokładną temperaturę bez kontaktu fizycznego. W praktyce warsztatowej to nieocenione, bo pozwala szybko i bezpiecznie sprawdzić np. temperaturę obudowy termostatu, chłodnicy, przewodów czy nawet samego silnika, kiedy wszystko jest gorące, a kontakt ręką mógłby się źle skończyć. Moim zdaniem pomiar pirometrem jest nie tylko precyzyjny, ale również zgodny z nowoczesnymi standardami diagnostycznymi – coraz częściej spotykam się z opinią, że to podstawowy sprzęt w każdym lepszym warsztacie. Co ciekawe, niektóre modele mają funkcję zapisu pomiarów, co pomaga w dokumentacji i porównywaniu wyników przed i po naprawie. Praktyka pokazuje, że ocena termiczna podzespołów pirometrem pozwala szybko wykryć np. przytkaną chłodnicę, zablokowany termostat czy uszkodzony wentylator. Branżowe zalecenia także wskazują, by unikać metod „na wyczucie” – liczy się konkret, a pirometr to właśnie daje. W codziennej pracy po prostu nie ma lepszego narzędzia do takich zastosowań.
W temacie diagnostyki układu chłodzenia bardzo często pojawia się pokusa, żeby polegać na starych, ręcznych metodach albo na odczytach z deski rozdzielczej. Organoleptyczna ocena temperatury, czyli po prostu dotykanie ręką różnych elementów silnika, jest mocno ryzykowna i mało dokładna – człowiek nie ma przecież wbudowanego termometru, a do tego łatwo o poparzenie, zwłaszcza gdy silnik jest rozgrzany. Termometr alkoholowy teoretycznie mógłby się nadać, ale w praktyce nie sprawdza się do pomiarów na różnych powierzchniach metalowych, bo wymaga zanurzenia w cieczy lub bardzo stabilnego kontaktu. W dodatku szybko się niszczy i łatwo o błędy pomiarowe. Co do odczytywania wskazań na desce rozdzielczej – wydaje się to wygodne, ale wskaźnik temperatury silnika podaje jedynie ogólną informację na temat temperatury cieczy chłodzącej w jednym miejscu, zazwyczaj przy czujniku. To zdecydowanie za mało, gdy chcemy zdiagnozować, czy np. fragment przewodu, samo gniazdo termostatu lub dolna część chłodnicy mają odpowiednią temperaturę podczas pracy. W praktyce warsztatowej poleganie tylko na tych metodach często prowadzi do przeoczenia poważnych usterek – np. zdarza się, że na desce wszystko wygląda okej, a w rzeczywistości fragment układu nie pracuje prawidłowo. Moim zdaniem wiele osób wpada w pułapkę uproszczeń i chce iść na skróty, tymczasem w pracy diagnostycznej liczy się precyzja i bezpieczeństwo. Zgodnie z nowoczesnymi standardami i oczekiwaniami w branży motoryzacyjnej, wyznacza się temperatury konkretnych elementów bezpośrednio przy pomocy specjalistycznych narzędzi, takich jak pirometr. To daje pewność, że diagnoza jest rzetelna i nie zgadujemy, tylko mamy twarde dane.