Dobranie bezpiecznika pod kątem maksymalnej mocy całego zestawu car audio to podstawa bezpieczeństwa i niezawodności instalacji. Tak naprawdę, cała filozofia polega na tym, żeby zabezpieczyć przewody i elementy instalacji przed przeciążeniem, ale jednocześnie nie ograniczać ich normalnej pracy. Najpierw oblicza się maksymalny prąd pobierany przez cały system – sumuje się moce wszystkich urządzeń (wzmacniaczy, subwooferów, innych odbiorników), a potem przelicza to na ampery, korzystając z prostego wzoru: I = P/U (gdzie P to moc, a U to napięcie instalacji – zwykle 12V w samochodzie). Bezpiecznik dobiera się tak, żeby przy normalnej pracy nigdy nie zadziałał, ale już przy jakimś zwarciu lub przeciążeniu od razu odciął zasilanie. Jest to podejście zgodne z normami, np. PN-EN 60269, i ogólnie przyjętymi praktykami warsztatowymi. Warto też dodać, że przewód zasilający musi być dobrany pod kątem przekroju, żeby wytrzymał taki prąd, jakiego wymaga nasz zestaw – ale to bezpiecznik zabezpiecza przede wszystkim cały tor zasilania. Osobiście uważam, że wielu początkujących montażystów niepotrzebnie dobiera bezpieczniki „na oko” albo pod rozmiar slotu, a później są zaskoczeni przepaleniem się albo, co gorsza, stopieniem przewodów. Także, moim zdaniem, zawsze warto przeliczyć te wartości – nawet na kartce – żeby potem nie mieć kłopotów. To niby proste, ale bardzo ważne – w końcu chodzi o bezpieczeństwo auta i ludzi.
W praktyce montażu car audio często spotyka się różne podejścia do doboru bezpiecznika, ale tylko jedno z nich jest naprawdę poprawne i bezpieczne. Dobieranie bezpiecznika pod kątem samego przekroju przewodu zasilania to częsty błąd – przewód to oczywiście ważny element, bo musi wytrzymać określony prąd bez nadmiernego nagrzewania się, ale nie wolno zapominać, że to urządzenia końcowe – wzmacniacze, subwoofery, cała elektronika – decydują, ile prądu ostatecznie popłynie przez instalację. Przewód jest narzędziem, a nie źródłem prądu. Z kolei sugerowanie się tylko posiadanym gniazdem bezpiecznika to typowe „pójście na łatwiznę” – slot czy oprawka mogą mieć określony rozmiar, ale nie gwarantuje to, że akurat taki prąd jest dopuszczalny dla naszego systemu. Takie podejście to ryzykowanie zwarciem czy nawet pożarem przy niewłaściwie dobranym bezpieczniku. Wreszcie – wielkość całego zestawu, rozumiana jako gabaryty czy liczba urządzeń, nie ma żadnego związku z rzeczywistym poborem prądu. Dwa małe wzmacniacze mogą pobierać więcej prądu niż jeden duży, wszystko zależy od ich mocy i sprawności. Największy błąd myślowy polega tu na ignorowaniu podstawowych zasad elektrotechniki – bezpiecznik musi zostać dobrany pod konkretny maksymalny prąd, który może popłynąć przez całą instalację podczas jej pracy. Z mojego doświadczenia wynika, że ignorowanie tych zasad to prosta droga do kosztownych awarii i niebezpiecznych sytuacji na drodze. Dlatego zawsze warto wrócić do podstaw i przeanalizować, jakie dokładnie parametry techniczne powinny decydować o doborze zabezpieczeń w instalacjach samochodowych.