Bardzo dobrze! Spadek napięcia alternatora po obciążeniu wszystkimi odbiornikami faktycznie nie powinien być większy niż 0,5 V. To wynika z ogólnie przyjętych norm i dobrych praktyk w branży motoryzacyjnej. Jeżeli różnica w napięciu między alternatorem a akumulatorem przekracza te pół volta, zwykle oznacza to, że gdzieś jest problem – najczęściej z połączeniami elektrycznymi, przewodami lub samym alternatorem. W praktyce, gdy na warsztacie sprawdza się układ ładowania, patrzy się na napięcie bezpośrednio na zaciskach alternatora oraz na zaciskach akumulatora pod pełnym obciążeniem (światła, ogrzewanie, wentylator itp.). Jeśli ta różnica jest niewielka, to wszystko jest ok – przewody i styki nie mają zbyt dużych oporów, alternator radzi sobie z dostarczaniem energii. Jeśli natomiast spadek przekracza 0,5 V, to bardzo często winne są utlenione złącza, słabe masy albo kable „na wykończeniu”. Moim zdaniem, regularne sprawdzanie tego parametru pozwala uniknąć wielu problemów z rozładowanym akumulatorem czy nietypowym zachowaniem elektroniki pokładowej. Dobry fachowiec zawsze zwraca na to uwagę, bo nawet drobne przekroczenia tych wartości mogą prowadzić do poważniejszych awarii na dłuższą metę – szczególnie w nowszych samochodach, gdzie elektronika jest bardzo wrażliwa na skoki napięcia i spadki. Takie 0,5 V to już właściwie granica bezpieczeństwa i komfortu pracy całego układu elektrycznego pojazdu.
Warto przyjrzeć się bliżej, dlaczego większość odpowiedzi sugeruje zbyt wysoki spadek napięcia alternatora po obciążeniu. W praktyce, jeśli spadek napięcia przekracza 0,5 V, oznacza to, że w układzie ładowania występują niedopuszczalne straty, które mogą być skutkiem złego stanu przewodów, słabych połączeń masowych lub zużytych końcówek. Przyjęcie wartości takich jak 1 V czy 2 V jako dopuszczalnych może sugerować, że alternator lub instalacja elektryczna działa w skrajnie niewłaściwych warunkach. To poważny błąd myślowy, bo takie spadki oznaczają, że znaczna część energii alternatora nie trafia do akumulatora i odbiorników, tylko zostaje „zgubiona” na oporach przewodów i styków. Często myli się też spadek napięcia pod obciążeniem z normalnym spadkiem napięcia podczas rozruchu, który jest chwilowy i akceptowalny, ale zupełnie inną sytuacją jest stały spadek podczas pracy alternatora. Z moich doświadczeń wynika, że takie rozumowanie pojawia się, gdy ktoś nie miał jeszcze okazji sprawdzić praktycznie układu ładowania miernikiem i nie widzi, jak już niewielka różnica potrafi wpłynąć na żywotność akumulatora i pracę systemów elektronicznych. Branżowe normy jasno określają, że wszystkie połączenia między alternatorem a akumulatorem muszą być na tyle dobre, żeby spadek napięcia nie był większy niż 0,5 V pod pełnym obciążeniem. Zbyt duży spadek potrafi doprowadzić nawet do niedoładowania akumulatora i awarii elektroniki pokładowej. Dlatego tak ważne jest poprawne zinterpretowanie wartości granicznej – tylko niewielki spadek oznacza sprawny układ i prawidłową eksploatację pojazdu.