Sprawdzenie napięcia ładowania akumulatora pod obciążeniem to absolutna podstawa przy diagnozowaniu regulatora napięcia w alternatorze. Tak się przyjęło w warsztatach i tego uczą na kursach zawodowych. Regulator ma za zadanie utrzymać napięcie w określonych granicach, zwykle między 13,8 V a 14,5 V, nawet gdy zmienia się obciążenie lub obroty silnika. Jeśli napięcie ładowania jest za niskie, akumulator nie będzie się prawidłowo ładować, a jeśli za wysokie, to może dojść do przeładowania i nawet uszkodzenia akumulatora czy innych odbiorników. W realnych warunkach najłatwiej sprawdzić to po prostu miernikiem – podłączasz pod zaciski akumulatora, włączasz światła, dmuchawę, ogrzewanie szyby, czyli dajesz jakieś sensowne obciążenie i patrzysz, czy regulator trzyma napięcie na odpowiednim poziomie. Moim zdaniem to najbardziej praktyczna i szybka metoda, którą stosuje się na co dzień. Naprawdę często się zdarza, że ktoś szuka problemu gdzieś indziej, a wystarczyłoby zmierzyć napięcie ładowania i wszystko jasne. To taka podstawowa, uniwersalna czynność serwisowa, która daje konkretną odpowiedź – czy regulator działa prawidłowo, czy coś jest nie tak.
W diagnostyce alternatora i regulatora napięcia łatwo się pogubić, jeśli nie zna się dobrze zasad ich pracy. Często pojawia się przekonanie, że wartość prądu wzbudzenia alternatora jest kluczowa do oceny stanu regulatora. Owszem, prąd wzbudzenia mówi coś o pracy układu, ale jego pomiar nie daje bezpośredniej odpowiedzi na pytanie, czy regulator utrzymuje odpowiednie napięcie ładowania akumulatora. Pomiar prądu wzbudzenia to raczej zagadnienie dla głębszej analizy, na przykład przy podejrzeniu uszkodzenia wirnika albo szczotek. Z kolei rezystancja diod prostowniczych w alternatorze jest istotna, gdy podejrzewamy ich zwarcie lub przerwę, co wpłynie na jakość prostowania, ale regulator napięcia może dalej działać prawidłowo – więc to nie jest miarodajny test dla samego regulatora. Jeszcze inny błąd myślenia to mierzenie prądu pobieranego z akumulatora przy wyłączonym silniku. Taki test dotyczy raczej sprawdzania upływności prądu w instalacji auta, ale nie mówi absolutnie nic o pracy alternatora ani jego regulatora. Moim zdaniem, te błędne podejścia biorą się z mylenia pojęć – zamiast sprawdzać faktyczną funkcję regulatora, skupiamy się na innych elementach układu. Zawsze warto pamiętać, że celem regulatora jest utrzymywanie odpowiedniego napięcia ładowania podczas pracy silnika i to właśnie ten parametr, najlepiej pod pewnym obciążeniem elektrycznym, jest najbardziej miarodajny i zgodny z tym, jak to się robi w praktyce warsztatowej. Pomiar innych wielkości nie daje nam jasnej odpowiedzi na temat sprawności regulatora napięcia.