Podłączenie wciągarki elektrycznej bezpośrednio do akumulatora z niezależnym zabezpieczeniem to absolutny standard i wręcz konieczność w instalacjach samochodowych, zwłaszcza terenowych. Wciągarka pobiera bardzo duży prąd, często rzędu kilkudziesięciu, a nawet ponad 100 amperów. Właśnie dlatego trzeba ją zasilać przewodami o odpowiednim przekroju, bez pośredników typu przekaźniki świateł czy gniazda zasilania kabiny. Co ważne, montaż niezależnego zabezpieczenia – na przykład bezpiecznika topikowego lub wyłącznika nadprądowego – to nie tylko kwestia bezpieczeństwa użytkownika, ale też ochrony instalacji i samego akumulatora przed zwarciem lub przeciążeniem. Moim zdaniem, ignorowanie tego aspektu to proszenie się o pożar pod maską, szczególnie w terenie, gdzie warunki są wymagające. Branża motoryzacyjna i normy producentów wyraźnie to podkreślają – tak robi się to profesjonalnie i bezpiecznie. Z mojego doświadczenia wynika, że dobrze podłączona wciągarka sprawdza się w najtrudniejszych sytuacjach w terenie i pozwala uniknąć kłopotów, które mogą być bardzo kosztowne. Warto przy okazji pamiętać, żeby regularnie sprawdzać stan przewodów i zabezpieczeń – bo w terenie, jak to w terenie, wszystko się może zdarzyć.
Wiele osób, szczególnie mniej doświadczonych z instalacjami elektrycznymi w samochodach terenowych, myli się przy zasilaniu wciągarki, próbując podłączyć ją do źródeł, które absolutnie się do tego nie nadają. Układ zasilania świateł postojowych nie jest zaprojektowany do tak dużych prądów – przewody oraz zabezpieczenia są tam bardzo lekkie, a każda próba podpięcia pod nie urządzenia pobierającego kilkadziesiąt amperów skończy się stopieniem instalacji lub przepaleniem bezpieczników. Z kolei zewnętrzne, niezależne źródło zasilania byłoby zupełnie niepraktyczne – wciągarka jest zamontowana na stałe i wymaga natychmiastowej gotowości, więc konieczność podłączania jakiegoś dodatkowego akumulatora za każdym razem to rozwiązanie kompletnie nieżyciowe i sprzeczne z dobrymi praktykami off-roadowymi. Gniazdo zasilania w kabinie, nawet jeśli ma napisane 100 W, to tylko pozornie mogłoby wystarczyć. W rzeczywistości to zaledwie niecałe 10 amperów przy 12 V, a wciągarka bardzo często pobiera kilkakrotnie więcej, szczególnie pod obciążeniem. Próba użycia takiego gniazda najprawdopodobniej spali gniazdo, instalację i skończy się awarią w najmniej odpowiednim momencie. Takie błędne podejście wynika często z przyzwyczajenia do drobnych akcesoriów samochodowych, które faktycznie można podłączać do zapalniczki czy świateł, ale wciągarka jest tu wyjątkiem – wymaga oddzielnego, solidnego zasilania o wysokiej wydajności prądowej oraz własnego zabezpieczenia. Tylko takie rozwiązanie gwarantuje poprawne i bezpieczne działanie w każdych warunkach, zgodnie z zaleceniami producentów i praktyką wszystkich profesjonalnych warsztatów zajmujących się samochodami terenowymi.