Weryfikacja poprawności działania czujnika indukcyjnego polega przede wszystkim na sprawdzeniu generowanego przez niego sygnału wyjściowego. W praktyce oznacza to, że podłączamy czujnik do źródła zasilania i obserwujemy zmianę sygnału wyjściowego podczas zbliżania i oddalania metalowego obiektu. Moim zdaniem to najprostszy i jednocześnie najpewniejszy sposób, żeby przekonać się, czy czujnik reaguje prawidłowo na detekcję. W zakładach przemysłowych często po prostu podłączamy wskaźnik LED albo multimetr, żeby zobaczyć, czy pojawia się zmiana stanu logicznego na wyjściu. To właśnie ten sygnał jest potem wykorzystywany w sterownikach PLC czy innych układach automatyki. Z mojego doświadczenia wynika, że pomiar sygnału wyjściowego pozwala też szybko wykryć takie usterki jak zwarcia, przerwy czy zbyt niską czułość czujnika. Fachowcy zawsze zalecają sprawdzenie sygnału wyjściowego jako podstawową czynność serwisową – zgodnie z zasadą, że najpierw patrzymy, czy urządzenie „mówi” to, co powinno. Dodatkowo, normy dotyczące bezpieczeństwa maszyn, jak choćby PN-EN 60947-5-2, jasno określają, że kluczowe jest właśnie monitorowanie działania wyjścia. Takie podejście jest skuteczne i oszczędza czas – nie tracimy energii na pomiary parametrów wewnętrznych, które i tak nie dają nam pełnej odpowiedzi, czy czujnik działa zgodnie z przeznaczeniem.
W temacie diagnostyki czujników indukcyjnych można się łatwo pomylić, bo przecież to urządzenie elektroniczne i kusi, żeby mierzyć prąd albo napięcie, które przez nie przepływa lub jest do nich przyłożone. Jednak takie testy nie dają nam pełnej informacji o tym, czy czujnik rzeczywiście działa zgodnie z przeznaczeniem – wystarczy, że elektronika jest uszkodzona, a napięcie zasilania nadal będzie poprawne, co może wprowadzić w błąd. To samo dotyczy pomiaru wartości prądu – on może się mieścić w normie, nawet jeśli układ detekcji już nie funkcjonuje prawidłowo. Pomiar reaktancji pojemnościowej też tutaj nie ma większego sensu, bo czujnik indukcyjny wykorzystuje zjawiska związane z polem elektromagnetycznym i zmianą indukcyjności w obecności metalu, a nie z pojemnością elektryczną. Często spotykam się z tym, że ktoś próbuje „na oko” podejść do tematu i sprawdza tylko napięcie zasilania – to jest klasyczny błąd, bo obecność napięcia jeszcze nie oznacza, że czujnik poprawnie reaguje na obiekty metalowe. To, co naprawdę nas interesuje, to sygnał wyjściowy, bo to właśnie on jest informacją dla systemu automatyki, czy obiekt został wykryty. Branżowe dobre praktyki jasno wskazują, by diagnozować urządzenie przez analizę sygnału, który generuje na wyjściu, najlepiej podczas symulacji rzeczywistych warunków pracy. Nie chodzi więc o samą obecność zasilania czy przepływ prądu, tylko o to, czy czujnik faktycznie reaguje na zmianę otoczenia tak, jak powinien. Takie podejście pozwala szybko ocenić stan techniczny i uniknąć kosztownych przestojów wynikających z błędnej diagnozy.