Prawidłowa odpowiedź to transformator, bo to on odpowiada za przetwarzanie napięcia sieciowego 230V na niższe napięcie, potrzebne w dalszej części układu. Jeśli woltomierz pokazuje równo 0V, to najprawdopodobniej właśnie transformator jest uszkodzony, bo nie przekazuje żadnego napięcia na stronę wtórną. W praktyce – spotkałem się już kilka razy z sytuacją, gdzie transformator miał przerwę w uzwojeniu albo spalone zabezpieczenie termiczne i cały układ po stronie wtórnej po prostu nie żył. Nawet jeśli dioda prostownicza czy Zenera padnie, to woltomierz pokaże jakieś napięcie (może być zniekształcone, ale nie zero), a przy spalonym rezystorze też będzie jakaś różnica potencjałów. W branży energetycznej i elektronicznej utarło się, że pomiar napięcia na wyjściu transformatora to podstawa diagnostyki – jeśli jest zero, to od razu wiadomo, gdzie szukać. Moim zdaniem, warto pamiętać, że transformator to kluczowy element całego zasilacza i każdy problem z nim od razu wpływa na resztę układu. W codziennej praktyce serwisowej zawsze zaczynam od sprawdzenia transformatora miernikiem, zanim przejdę do drobniejszych elementów. I jeszcze taka ciekawostka – nowoczesne transformatory często mają wbudowane zabezpieczenia termiczne, które potrafią się przepalić przy przeciążeniu, co daje dokładnie taki sam objaw: zero na wyjściu, a na zewnątrz wszystko wygląda okej. Dobre praktyki branżowe podkreślają, żeby nie pomijać transformatora w diagnostyce, nawet jeśli wygląda jak nowy.
W omawianym układzie zasilacza każda z pozostałych odpowiedzi, czyli uszkodzenie diody prostowniczej, rezystora albo diody Zenera, daje inne objawy niż całkowity brak napięcia na wyjściu transformatora. W przypadku przepalonego rezystora, najczęściej widać zmiany w napięciu na diodzie Zenera lub spadku napięcia na zasilanym urządzeniu, ale nie powoduje to całkowitego zaniku napięcia – zawsze jakaś wartość będzie, choćby niewielka. Diody prostownicze, jeśli ulegną zwarciu, mogą spowodować duże przepięcia, a jeśli się rozwarły, to napięcie pulsujące nadal pojawia się na wyjściu transformatora i woltomierz rejestruje wartość różną od zera (może być ona mocno zaniżona, ale nie będzie to idealne zero). Diody Zenera z kolei służą w tym układzie do stabilizacji napięcia i jeśli przestaną działać, to układ może generować napięcie niestabilne, przekraczające dopuszczalne wartości, jednak napięcie – nawet wadliwe – dalej występuje. Typowym błędem jest myślenie, że każdy uszkodzony element prowadzi do całkowitego zaniku napięcia, jednak w praktyce tylko transformator, jako główne źródło energii dla reszty układu, decyduje o tym, czy cokolwiek pojawi się na jego wyjściu. Pomijanie tej zależności prowadzi do błędnych wniosków w diagnozowaniu usterek. Dobrą praktyką jest zawsze rozpoczęcie testów od pomiaru na transformatorze, bo to on determinuje dalszą pracę układu. Każdy inny element, mimo awarii, pozostawia jakiś ślad napięciowy, który można wyłapać miernikiem. Z mojego doświadczenia wynika, że takie sytuacje mylą szczególnie początkujących elektroników, którzy nie zwracają uwagi na elementy „duże” i skupiają się od razu na drobnych półprzewodnikach, co nie zawsze jest słuszne. Kluczowa jest tu świadomość, jak działa cały łańcuch zasilania i jakie skutki daje awaria każdego z jego elementów, co pozwala uniknąć niepotrzebnej wymiany sprawnych części.