Dobrze zauważone – wyłącznik elektromagnetyczny faktycznie nie wchodzi w zakres czynności związanych z obsługą i diagnostyką zdemontowanego alternatora na stanowisku pomiarowym. Taki wyłącznik to element rozrusznika, nie alternatora. W praktyce, kiedy alternator jest już zdemontowany i trafia na stanowisko pomiarowe, skupiamy się na typowych testach jak sprawdzenie obwodu wzbudzenia, rezystancji uzwojeń twornika czy wykrywanie zwarcia do masy. Te testy pozwalają wykryć uszkodzenia elektryczne lub mechaniczne wewnątrz alternatora. Sprawność wyłącznika elektromagnetycznego, który odpowiada za załączanie rozrusznika, bada się zupełnie innymi metodami i w innym kontekście. Rzadko spotyka się sytuację, żeby ktoś próbował diagnozować ten element podczas przeglądu alternatora – moim zdaniem takie pomieszanie może się zdarzyć tylko wtedy, gdy ktoś nie odróżnia dokładnie funkcji poszczególnych podzespołów. W warsztatach samochodowych te zadania są rozdzielone i każdy mechanik wie, czego dotyczy dany test. Dla ścisłości, w dokumentacji technicznej producentów również są jasno określone procedury diagnostyczne – i nie obejmują one wyłącznika elektromagnetycznego przy alternatorze. Dobra robota, bo takie detale techniczne świadczą o solidnej wiedzy praktycznej.
W temacie diagnostyki alternatora łatwo można się zaplątać, bo poszczególne elementy mają podobne nazewnictwo lub są mylone – szczególnie, jeśli ktoś dopiero zaczyna przygodę z elektromechaniką samochodową. Jednym z najczęstszych błędów jest traktowanie wyłącznika elektromagnetycznego jako części alternatora. Tymczasem, zgodnie z obowiązującymi standardami branżowymi, wyłącznik elektromagnetyczny to element rozrusznika, nie alternatora. Alternator, po zdemontowaniu i przygotowaniu do testów, diagnozuje się poprzez sprawdzenie obwodu wzbudzenia, bo to klucz do prawidłowego generowania prądu. Pomiar rezystancji uzwojeń twornika pozwala wykryć zwarcia czy przerwy w uzwojeniach – to typowa i bardzo ważna procedura, którą robi się rutynowo. Kontrola uzwojeń twornika pod kątem zwarcia do masy jest wręcz obowiązkowa, bo wszelkie przebicia mogą prowadzić do nieprawidłowej pracy lub nawet uszkodzenia instalacji. Często spotykam się z opinią, że skoro wyłącznik elektromagnetyczny jest podłączony do układu elektrycznego, to automatycznie powinno się go mierzyć razem z alternatorem. Moim zdaniem to nieporozumienie wynika ze zbyt pobieżnego podejścia do diagnostyki – nie ma takiej konieczności ani nawet sensu, bo te urządzenia mają różne zadania i są testowane w innych warunkach. Z praktyki warsztatowej wynika jasno: diagnozując alternator skupiamy się na elementach, które faktycznie stanowią jego integralną część, a nie na akcesoriach rozruchowych. Zatem ignorowanie wyłącznika elektromagnetycznego podczas obsługi alternatora to nie pomyłka, tylko właściwe postępowanie zgodne ze sztuką.