Ten symbol na desce rozdzielczej pojawia się, kiedy komputer pokładowy wykryje problem w układzie sterowania silnika – często jest to nazywane kontrolką „check engine”. To naprawdę ważny sygnał dla kierowcy, bo oznacza, że coś w pracy silnika odbiega od normy, np. mogą pojawić się kłopoty z czujnikami, układem paliwowym albo elektroniką sterującą pracą silnika. Moim zdaniem warto od razu, jak ta kontrolka się zaświeci, zdiagnozować samochód komputerem – to może zapobiec poważniejszym awariom. Sporo osób lekceważy ten sygnał i jeździ dalej, co według mnie jest dużym błędem, bo czasem wystarczy drobiazg (np. poluzowana wtyczka, problem z sondą lambda), a jak się to zaniedba, można doprowadzić do większych uszkodzeń. W praktyce warsztatowej często spotykałem się z sytuacją, gdzie ignorowanie tej kontrolki kończyło się bardzo kosztowną naprawą. Standardy serwisowe wręcz nakazują, by przy takim sygnale dokonać pełnej diagnostyki komputerowej. Często spotyka się przekonanie, że jak auto jedzie, to można to ignorować – ja bym jednak sugerował jak najszybciej sprawdzić, o co chodzi, nawet jeśli nie widać innych objawów.
Na pierwszy rzut oka można pomylić ten symbol z innymi kontrolkami, szczególnie jeśli nie ma się dużego doświadczenia z nowszymi samochodami. Wielu kierowców utożsamia ten znak z awarią ABS, świecami zapłonowymi czy nawet problemami z alternatorem – i to są typowe pułapki myślenia. Przede wszystkim warto wiedzieć, że awaria układu ABS ma zupełnie inny symbol – na desce rozdzielczej pojawia się wtedy zazwyczaj żółta kontrolka z napisem „ABS” w okręgu, czasem z wykrzyknikiem. To bardzo charakterystyczny znak i nie sposób go pomylić z „falą” jak na tym obrazku. Jeśli chodzi o świece zapłonowe, to ich uszkodzenie nie zawsze jest sygnalizowane przez kontrolkę, a jeśli już, to na desce często pojawia się symbol spirali (w dieslach) lub ikonka silnika. Z kolei niskie napięcie ładowania akumulatora jest sygnalizowane przez czerwoną kontrolkę w kształcie akumulatora – to też dość oczywisty znak, którego nie da się pomylić z tym wykresem. Największym błędem jest zakładać, że każda świecąca się lampka dotyczy bezpośrednio tego, co nam się wydaje – producenci stosują konkretne piktogramy, które są standaryzowane i zgodne z normami branżowymi. Dlatego zawsze warto zajrzeć do instrukcji pojazdu, zamiast kierować się intuicją czy domysłami, bo może to prowadzić do niepotrzebnej paniki lub – przeciwnie – do zbagatelizowania poważnej usterki. Z mojej praktyki wynika, że kierowcy potrafią przez miesiące jeździć z zapaloną kontrolką, sądząc, że to coś błahego, a później okazuje się, że koszty naprawy idą w tysiące złotych. Fachowa diagnostyka to podstawa i od tego nie ma ucieczki.