Szantung to tkanina, która w branży odzieżowej i dekoracyjnej jest dość ceniona za swój charakterystyczny wygląd. Wyróżnia go przede wszystkim nieregularna faktura – nawet laik zauważy na powierzchni tej tkaniny drobne, czasem nawet dość wyraziste zgrubienia, które powstały w wyniku użycia przędzy o różnej grubości. Ten efekt to nie jest wada, wręcz przeciwnie: to właśnie te nierówności, czyli tzw. przędza zgrubna, są największym atutem szantungu. Dzięki nim tkanina odbija światło pod różnymi kątami, przez co jej blask nie jest jednolity, tylko „gra” i zmienia się podczas ruchu. To jest bardzo efektowne, szczególnie na sukienkach czy zasłonach, gdzie światło ma szansę ładnie współgrać z powierzchnią materiału. Z mojego doświadczenia – szantung świetnie sprawdza się w eleganckich stylizacjach, bo wygląda luksusowo, a jednocześnie nie jest krzykliwy. W branży tekstylnej takie tkaniny uznawane są za premium, bo wymagają większej precyzji podczas szycia i odpowiedniego doboru nici czy igieł, co w praktyce ma spore znaczenie dla jakości końcowego wyrobu. Z punktu widzenia standardów projektowania wnętrz i odzieży, wybór szantungu to gwarancja trwałości i ciekawej faktury, która nie wyciera się tak łatwo jak gładkie tkaniny. Poza tym szantung bywa wykorzystywany także do szycia dodatków czy tapicerek w stylu retro – nie bez powodu, bo docenia się jego niepowtarzalny charakter i subtelny połysk, który jest trudny do podrobienia innymi materiałami.
Bardzo często pojawiają się nieporozumienia dotyczące charakterystyki szantungu – co wynika głównie z mylenia go z innymi tkaninami o lekko podobnych właściwościach. Na przykład chropowata, ziarnista i przezroczysta powierzchnia to domena tkanin takich jak organza czy niektóre rodzaje lnu, ale szantung zdecydowanie nie należy do tej grupy. Organza jest lekka, dość sztywna i bardzo przejrzysta, natomiast szantung jest bardziej zwarty i ma charakterystyczny, nieregularnie błyszczący splot. Z kolei sformułowanie o metalicznym blasku i szeleszczącym dotyku doskonale pasuje do tafty – to klasyczny błąd w skojarzeniach, bo tafta faktycznie szeleszczy i miewa połysk przypominający metal, ale jest zupełnie inna w strukturze. Szantung nie szeleszczy, jego dotyk jest raczej matowy i nieco szorstki przez te zgrubienia, ale nie ma w sobie tego „metalicznego” efektu charakterystycznego dla tafty. Jeżeli chodzi o przezroczyste, szyfonowe tło z aksamitnym wzorem – to typowa cecha devoré, czyli tkanin zdobionych specjalną metodą wypalania wzorów, gdzie aksamit kontrastuje z przezroczystością. Szantung nigdy nie jest przezroczysty, a jego powierzchnia jest jednolita pod względem struktury, choć pełna fakturalnych nierówności. Moim zdaniem, najczęstszym błędem jest ocenianie tkanin tylko po dotyku lub samym wyglądzie połysku, bez wzięcia pod uwagę procesu produkcji i specyfiki splotu. W praktyce branżowej odróżnienie tych materiałów to podstawa prawidłowego doboru tkanin – zarówno w modzie, jak i przy projektowaniu wnętrz. Szantung ceni się za wyraziste nierówności, subtelny, „żyjący” blask i uniwersalne zastosowanie – nie zaś za przezroczystość czy efekt szeleszczenia.