Nadwyżka bezpośrednia to jedno z najbardziej praktycznych narzędzi do oceny opłacalności produkcji w pszczelarstwie. W tym pytaniu trzeba było zestawić przychody z kosztami, co jest typowym działaniem w codziennej pracy każdego pszczelarza czy rolnika. Tutaj przychody wynosiły łącznie 756 zł na rodzinę pszczelą (miód, wosk i inne produkty), a suma kosztów to 99 zł (cukier, węza, matka, leki, inne koszty). Po odjęciu kosztów od przychodów wychodzi nam 657 zł, czyli dokładnie tyle wynosi nadwyżka bezpośrednia. Takie obliczenia są podstawą do podejmowania decyzji, czy opłaca się inwestować w kolejne ule lub modernizację pasieki. Z mojego doświadczenia wynika, że wielu początkujących pszczelarzy skupia się tylko na przychodach, a przecież liczy się to, co zostaje po odjęciu wszystkich wydatków. Branżowe standardy, np. kalkulacje prowadzone przez ODR-y czy Polskie Stowarzyszenie Pszczelarzy, kładą nacisk właśnie na rzetelne wyliczanie nadwyżki – bo tylko taka wiedza pozwala realnie oceniać efektywność pracy. Co ciekawe, w praktyce można jeszcze brać pod uwagę koszty pośrednie, ale tutaj skupiamy się na tych bezpośrednich, czyli najłatwiej policzalnych. Taka analiza to absolutna podstawa w prowadzeniu każdej działalności produkcyjnej, nie tylko pszczelarskiej. Moim zdaniem warto regularnie aktualizować te kalkulacje, bo ceny np. cukru czy miodu lubią się zmieniać. Wniosek jest prosty – prawidłowo obliczona nadwyżka bezpośrednia daje jasny obraz tego, czy nasza rodzina pszczela rzeczywiście na siebie zarabia.
Rozważając różne poziomy odpowiedzi, można zauważyć, że najczęstszy błąd polega na myleniu przychodu z nadwyżką bezpośrednią lub nieuwzględnianiu wszystkich kosztów. Często w pszczelarstwie początkujący myślą, że wystarczy spojrzeć na sumę przychodów, czyli w tym przypadku 756 zł – jednak to niestety tylko połowa prawdy. Przychód nie pokazuje rzeczywistego zysku, bo nie uwzględnia kosztów ponoszonych na produkcję; a tych, nawet przy jednej rodzinie pszczelej, trochę się zbiera: cukier na dokarmianie, węza, leki, matka czy tzw. inne koszty, które w praktyce są nieuniknione. Czasem ktoś uwzględnia tylko część kosztów (np. sumuje tylko podstawowe wydatki, pomijając np. leki czy inne koszty), stąd mogą się pojawić błędne kalkulacje jak 198 zł czy 756 zł. Natomiast wynik 855 zł byłby możliwy tylko wtedy, gdyby do przychodów coś dołożono lub nie odjęto żadnych kosztów – a to nie odzwierciedla rzeczywistości rynkowej ani branżowych standardów rozliczania działalności pszczelarskiej. Wielu pszczelarzy w praktyce popełnia taki błąd, myśląc, że wszystko, co zostaje po sprzedaży miodu, to czysty zysk. Takie podejście może prowadzić do złych decyzji inwestycyjnych i rozczarowań. Rzetelna kalkulacja według dobrych praktyk (np. ODR czy doradztwo rolnicze) wymaga zestawienia wszystkich kosztów związanych bezpośrednio z produkcją pasieczną. Moim zdaniem regularne prowadzenie takich wyliczeń pozwala lepiej zarządzać finansami pasieki i szybciej reagować na zmiany cen rynkowych czy kosztów produkcji. W pszczelarstwie, jak w każdej działalności produkcyjnej, trzeba patrzeć na to, co zostaje w kieszeni po potrąceniu wszystkich wydatków. Właśnie to pokazuje prawdziwą efektywność naszej pracy.