Kwalifikacja: ROL.09 - Organizacja i nadzorowanie produkcji pszczelarskiej
Zawód: Technik pszczelarz
Kategorie: Gospodarka pasieczna Rośliny miododajne i pożytki
Na pożytki zakwitające stopniowo należy wywozić pszczoły
Odpowiedzi
Informacja zwrotna
Dobrze zauważone – wywożenie pszczół na pożytki zakwitające stopniowo, czyli takie gdzie kwitnienie rozciąga się w czasie, ma największy sens, gdy zakwitnie około 10% roślin pożytkowych. To wynika bezpośrednio z biologii roślin i zachowań pszczół. Jeśli przewieziemy ule zbyt wcześnie, pszczoły nie będą miały wystarczającej ilości nektaru do zebrania, a rodziny mogą się rozproszyć po okolicy w poszukiwaniu innych źródeł pokarmu. Moim zdaniem, wiele osób popełnia ten błąd i potem się dziwi, że pszczoły źle się orientują w terenie, a zbiory są słabe. Z kolei gdy poczekamy zbyt długo, duża część kwiatów zostanie już zapylona przez dzikie owady lub inne pszczoły, więc potencjalny zysk z pożytku spada. Przy 10% zakwitnięcia jest już wystarczająco dużo kwiatów, by rodziny pszczele mogły się rozwinąć i „rozpracować” teren, ale jeszcze nie przegapiłyśmy początku najobfitszego nektarowania. Tak radzą doświadczeni pszczelarze, na przykład według zaleceń Polskiego Związku Pszczelarskiego. W praktyce, np. przy rzepaku czy lipie, obserwuje się codziennie fazę rozwoju roślin i trafia w ten moment, bo wtedy wykorzystuje się maksimum potencjału danej lokalizacji. Pamiętaj też, że zbyt wczesny transport to niepotrzebny stres dla pszczół i ryzyko, że nie zdążą się zorientować w nowym otoczeniu.
Wielu początkujących pszczelarzy sądzi, że ule najlepiej ustawiać na pożytku zanim jeszcze cokolwiek zakwitnie. To niestety mit, choć wydaje się logiczne – przecież chodzi o to, by pszczoły były gotowe na start kwitnienia. W praktyce jednak, gdy przewieziemy je za wcześnie, owady nie znajdą wystarczającej ilości pokarmu, zaczną się rozlatywać w poszukiwaniu innych źródeł, mogą się rozproszyć lub nawet wracać do poprzedniej lokalizacji. Z kolei czekanie na wyższy procent zakwitnięcia, typu 25% albo nawet tydzień po starcie kwitnienia, to już ewidentne spóźnienie. Wtedy duża część kwiatów już przekwitnie, nektarowanie będzie mniejsze, a inne zapylacze zdołają już zebrać smakowity nektar. Z mojego doświadczenia wynika, że przy takim opóźnieniu pszczoły nie wykorzystują pełnego potencjału pożytku – i efektywnie zbierają mniej miodu, niż mogłyby. Błędem jest myśleć, że opłaca się czekać „aż będzie dużo kwiatów” – w praktyce najlepiej sprawdza się moment, gdy kwitnie ok. 10% roślin, bo wtedy pożytek się dopiero rozkręca i pszczoły mają czas się „wdrożyć” w nowe środowisko, rozpoznać teren i ustawić silne loty zbieraczek. Warto też pamiętać o stresie transportowym – każda niepotrzebna podróż to ryzyko dla rodziny pszczelej, więc dokładne planowanie terminu wywozu jest kluczowe. W literaturze branżowej oraz na praktycznych szkoleniach podkreśla się, że wyczucie tego momentu to jedna z najważniejszych umiejętności pszczelarza zawodowego. Opóźnienie albo pośpiech mogą zniweczyć cały sezon.