Mikrofon kardioidalny to zdecydowanie najczęstszy wybór podczas nagłaśniania gitary elektrycznej – i to nie bez powodu. Jego charakterystyka kierunkowa sprawia, że zbiera on dźwięk głównie z przodu, a tłumi to, co wpada z boków i z tyłu. To eliminuje sporo niepożądanych szumów ze sceny czy z innych instrumentów, szczególnie w warunkach klubowych, gdzie często bywa hałaśliwie. Z mojego doświadczenia kardioida jest po prostu praktyczna – pozwala inżynierowi dźwięku ustawić mikrofon bardzo blisko głośnika wzmacniacza gitarowego i uzyskać czysty, selektywny sygnał bez brudu z otoczenia. W profesjonalnych riderach technicznych często znajdziesz wręcz wskazanie na konkretne modele kardioidalnych mikrofonów dynamicznych typu Shure SM57 czy Sennheiser e906. Taka praktyka to już niemal branżowy standard, bo przy kardioidzie rzadko pojawiają się problemy ze sprzężeniami czy zbyt dużą ilością powietrza z innych źródeł dźwięku. Co ciekawe, z mikrofonami o innej charakterystyce często eksperymentuje się w studio, ale na scenie kardioida jest niezastąpiona. Dodatkowo, taka konstrukcja mikrofonu bardzo dobrze radzi sobie z wysokimi poziomami ciśnienia akustycznego generowanymi przez gitary elektryczne – i to bez zniekształceń. Moim zdaniem, jeśli chcesz nagłaśniać gitarę na żywo i zależy Ci na przewidywalnych rezultatach, kardioida to po prostu pewniak.
Często zdarza się, że osoby zaczynające przygodę z dźwiękiem mylą charakterystyki kierunkowe mikrofonów, szczególnie w kontekście nagłaśniania instrumentów na scenie. Mikrofon dookólny wydaje się wygodny, bo teoretycznie zbiera wszystko z otoczenia, ale właśnie o to w nagłośnieniu gitary nie chodzi – zamiast selektywnego dźwięku wzmacniacza gitara zginęłaby w szumie scenicznym. Dookólna charakterystyka sprawdza się raczej w nagraniach ambientu lub tam, gdzie zależy nam na naturalnym oddaniu przestrzeni, a nie na wyizolowaniu konkretnego źródła. Jeśli chodzi o mikrofony ósemkowe, ich specyfika polega na zbieraniu dźwięku z przodu i z tyłu, a wycinaniu boków. Taka konstrukcja jest świetna w studiu do technik stereofonicznych (np. blumlein czy M/S), ale w warunkach koncertowych prowadziłaby raczej do zbierania niepotrzebnych odbić z tylnej części sceny, co bardzo utrudnia czyste nagłośnienie gitary. Hiperkardioida wydaje się kusząca, bo ma jeszcze węższy przód niż kardioida, ale posiada charakterystyczny „ogon” z tyłu, przez co część dźwięków z tylnej części sceny może się przedostać do miksu. W praktyce na scenie ten typ mikrofonu rzadko jest stosowany do wzmacniaczy gitarowych, częściej przy wokalach w bardzo głośnych warunkach lub przy perkusji, gdzie trzeba jeszcze mocniej wyciąć sąsiadujące źródła. Wiele osób sądzi, że im szersza lub węższa charakterystyka, tym lepiej – niestety, w nagłaśnianiu gitar liczy się kompromis: odpowiednia selektywność, kontrola nad sprzężeniami i komfort pozycjonowania mikrofonu. Z mojego doświadczenia większość profesjonalistów wybiera kardioidy nie bez powodu – to najstabilniejsze i najbardziej przewidywalne rozwiązanie w typowych warunkach scenicznych.