Wybór mikrofonu dynamicznego kierunkowego do nagłośnienia bębna centralnego (stopy) na scenie plenerowej to po prostu klasyka gatunku – nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Te mikrofony są znane z dużej odporności na wysokie poziomy ciśnienia akustycznego (SPL), co przy stopie jest absolutnym wymogiem, bo to przecież najgłośniejszy element perkusji. Dodatkowo, dzięki swojej charakterystyce kierunkowej (kardioidalnej lub czasem superkardioidalnej), świetnie odcinają niepożądane dźwięki z otoczenia – np. inne instrumenty na scenie czy hałas z publiki. To bardzo ważne podczas koncertów na świeżym powietrzu, gdzie wszystko niesie się dużo mocniej i łatwiej o zakłócenia. W praktyce spotkasz modele takie jak Shure Beta 52A, AKG D112 czy Sennheiser e902 – to są branżowe standardy, których nie brakuje w riderach technicznych większości zespołów. Moim zdaniem nie da się przecenić jeszcze jednej zalety tych mikrofonów: ich wytrzymałości. Upadki, wstrząsy, pył – dla dobrego dynamicznego kierunkowego to chleb powszedni. W warunkach plenerowych, gdzie wszystko jest wystawione na próbę, naprawdę nie warto ryzykować delikatniejszych mikrofonów. Ciekawostka: czasem w studio używa się pojemnościowych, ale na scenie – szczególnie pod gołym niebem – stary, dobry dynamiczny kierunkowy rządzi. Tak po prostu jest najpewniej i najczyściej.
Wybierając mikrofon do nagłośnienia centrali perkusyjnej podczas koncertów plenerowych, łatwo pomylić się, patrząc tylko na parametry techniczne lub teoretyczne zalety różnych typów mikrofonów. Mikrofon wstęgowy, choć daje bardzo ciepłe, naturalne brzmienie, jest wyjątkowo delikatny i w ogóle nie jest przystosowany do pracy z wysokim poziomem ciśnienia akustycznego, jaki generuje bęben basowy. Taki mikrofon mógłby się po prostu uszkodzić, a dodatkowo jego charakterystyka częstotliwościowa raczej nie podkreśli ataku stopy, co na scenie jest wręcz niezbędne. Mikrofony pojemnościowe dookólne wydają się na pierwszy rzut oka bardzo czułe i „wierne”, ale w praktyce totalnie zbierają wszystko ze sceny i otoczenia – szum, inne instrumenty, nawet pogłos z publiczności. W efekcie miks staje się nieczytelny, a stopa ginie w zalewie brudnych sygnałów. Mikrofon pojemnościowy ósemkowy to już w ogóle kiepski pomysł, bo łapie dźwięk z przodu i z tyłu, wypuszczając na boki, co w warunkach plenerowych przekłada się na katastrofalny bleed – czyli przelatywanie dźwięków z innych instrumentów do kanału perkusji. Z mojego doświadczenia wynika, że te wybory to klasyczne pułapki: teoretyczne przewagi studyjnych mikrofonów pojemnościowych lub wstęgowych brzmią pięknie, ale sceniczna rzeczywistość jest zupełnie inna. W branży kluczowe jest ograniczenie przesłuchów, eliminacja sprzężeń i wytrzymałość sprzętu – żadne z powyższych rozwiązań nie spełnia tych wymagań. Wybór dynamicznego kierunkowego to nie przypadek, tylko lata doświadczeń i testów na prawdziwych koncertach – i moim zdaniem naprawdę warto polegać na tej praktyce.