Dokładnie tak, funkcja Bypass w urządzeniach audio czy ogólnie w sprzęcie elektronicznym polega na ominięciu układu przetwarzającego sygnał. Czyli dźwięk czy sygnał przechodzi bezpośrednio z wejścia na wyjście, nie jest modyfikowany przez żadne filtry, efekty ani inne bloki procesujące. Bardzo często wykorzystuje się to w sprzęcie typu efekty gitarowe, miksery, procesory sygnałowe – tam gdzie czasem potrzebujemy, żeby sygnał był jak najbardziej „czysty”, nieprzetworzony. Z mojego doświadczenia w pracy ze sprzętem studyjnym, takie rozwiązanie pozwala szybko porównać, jak brzmi sygnał surowy i po obróbce. W branży audio to wręcz standard, żeby mieć możliwość chwilowego obejścia efektu i sprawdzenia, czy wprowadzone zmiany faktycznie są korzystne. W cyfrowych urządzeniach często bywa to realizowane programowo, ale w analogowych czasem jest to po prostu styk przekaźnika. Dobrą praktyką projektową jest zapewnienie przejścia true bypass – wtedy sygnał w ogóle nie przechodzi przez elementy układu, które mogłyby go degradować, nawet jeśli są nieaktywne. W wielu urządzeniach sieciowych czy AV funkcja bypass pozwala też zachować ciągłość pracy systemu nawet podczas awarii modułu przetwarzającego – co jest szczególnie ważne przy projektowaniu rozwiązań krytycznych.
Wiele osób błędnie utożsamia funkcję Bypass z wyłączeniem urządzenia, odcięciem zasilania czy aktywowaniem jakiegoś specjalnego trybu pracy typu stand-by. To, moim zdaniem, bierze się stąd, że samo słowo „bypass” kojarzy się trochę z omijaniem czegoś, a nie każdy od razu myśli o torze sygnału czy ścieżce przetwarzania. W praktyce technicznej jednak pojęcie to ma bardzo konkretne znaczenie – odnosi się wyłącznie do sytuacji, kiedy sygnał omija układ obróbki wewnątrz urządzenia, na przykład efekty dźwiękowe, korektory, kompresory w sprzęcie audio czy nawet pewne bloki przetwarzające w urządzeniach sieciowych. Samo wyłączenie urządzenia nie daje efektu bypass, bo wtedy nie ma w ogóle przetwarzania ani przepływu sygnału. Odcięcie zasilania również skutkuje całkowitym brakiem transmisji sygnału (chyba że urządzenie ma specjalne mechanizmy przekaźnikowe, ale to już inny temat – chodzi tutaj o zamierzone, programowe przełączenie toru na bezpośredni, a nie o awarię). Stan uśpienia, czyli stand-by, dotyczy z kolei ograniczenia poboru energii, ale sam sygnał zwykle wtedy nie jest przepuszczany, bo urządzenie pracuje minimalnie lub wręcz czeka na włączenie. Spotkałem się już z sytuacjami, gdy ktoś myślał, że naciskając Bypass urządzenie „usypia”, ale to zupełnie inne funkcjonalności. Typowym błędem jest tu też brak świadomości, jak ważne jest w profesjonalnym sprzęcie posiadanie tej funkcji – pozwala to zachować integralność sygnału i chroni przed niechcianą degradacją dźwięku czy obrazu. W praktyce branżowej, np. na scenie, w studio czy w systemach nagłośnieniowych, bypass jest niezastąpiony do porównywania lub szybkiego reagowania na awarie. Warto zapamiętać, że bypass to zawsze świadome, techniczne ominięcie przetwarzania sygnału, a nie żadna forma wyłączania czy usypiania sprzętu.