Efekt delay zsynchronizowany rytmicznie z muzyką to coś, co robi ogromną różnicę w brzmieniu utworu – szczególnie w muzyce elektronicznej, popie czy rocku. W tym przypadku, tempo 120 BPM oznacza, że jedna ćwierćnuta (1/4) trwa dokładnie 500 ms, bo w jednej minucie są 120 ćwierćnut, a więc 60 000 ms / 120 = 500 ms. Ósemka (1/8) to połowa wartości ćwierćnuty, więc jej długość to 500 ms / 2 = 250 ms. Ustawiając opóźnienie na 250 ms w procesorze Delay, uzyskujemy powtarzające się echo idealnie wpisujące się w rytm utworu, dzięki czemu efekt jest muzykalny i nie zaburza groove’u. To podejście stosuje się praktycznie zawsze, jeśli zależy nam na tzw. "temporalnych" efektach – dokładnie zsynchronizowanych z tempem. W praktyce, wiele cyfrowych delayów ma nawet specjalne tryby tempo sync, gdzie wybierasz wartość nutową (np. 1/8) i urządzenie samo ustawia odpowiedni czas. Uważam, że umiejętność ręcznego przeliczania czasu delayu pod kątem BPM bardzo się przydaje, zwłaszcza kiedy pracujemy na sprzęcie bez automatycznej synchronizacji lub gdy tempo utworu jest zmienne. To też bardzo pomaga w sound designie – czasami celowo ustawiamy delay na wartości nieparzyste względem tempa, żeby wprowadzić zamierzone "rozsmarowanie" partii. Generalnie, 250 ms przy 120 BPM dla wartości ósemki to klasyka i dobra praktyka!
Wybierając czas opóźnienia dla efektu delay w muzyce, łatwo popełnić błąd wynikający z nieprawidłowego przeliczenia wartości nutowych na milisekundy. Popularnym błędem jest założenie, że wyższa wartość, jak 1000 ms lub 500 ms, będzie pasować do szybszych repetycji, co przecież nie ma sensu matematycznego w kontekście rytmicznym. Przy tempie 120 BPM jedna ćwierćnuta trwa dokładnie 500 ms. Jeśli ktoś wskaże 500 ms jako czas dla ósemki, najprawdopodobniej pomylił wartości nutowe albo nie przeliczył dokładnie długości nut przy danym BPM. Zdarza się też, że niektórzy sugerują się zmyłką, że 1000 ms (czyli pełna sekunda) to po prostu "ładna" i okrągła wartość, którą łatwo zapamiętać – niestety, w praktyce byłaby to długość całej półnuty, czyli zdecydowanie za długie opóźnienie jak na ósemkę. Z drugiej strony, wybór 125 ms może wynikać z błędnego założenia, że każda kolejna wartość nutowa to podział przez cztery – jednak ósemka to dokładnie połowa ćwierćnuty, więc powinna trwać 250 ms, nie 125 ms. Z mojego doświadczenia, najczęstszy błąd to nieprzemyślane "zgadywanie" na podstawie okrągłych liczb albo pomylenie ósemki z szesnastką. W realnej pracy studyjnej takie potknięcia szybko wychodzą na jaw, bo delay brzmi wtedy źle – nie trzyma się rytmu i zamiast podkreślać groove, robi bałagan. Dlatego zawsze warto pamiętać o prostym wzorze: 60 000 ms podzielić przez BPM daje długość ćwierćnuty, a potem dzieląc odpowiednio na pół (ósemka), na cztery (szesnastka) itd., uzyskujemy idealnie dobrane czasy opóźnienia. To podstawa świadomego korzystania z efektów w miksie i aranżacji.