Taka konfiguracja toru monitorowego to, powiedziałbym, klasyka w live soundzie i w studiu nagraniowym. Wyjście AUX z konsolety, potem korektor graficzny (zwykle 31-pasmowy), dalej wzmacniacz mocy i na końcu monitor pasywny – to układ, który widuje się w praktyce najczęściej, szczególnie na scenach, gdzie używa się monitorów pasywnych. Korektor graficzny daje możliwość dopasowania charakterystyki częstotliwościowej do warunków akustycznych sceny i minimalizowania sprzężeń – to jest absolutna podstawa, zwłaszcza jak mikrofony wracają do monitorów i łatwo o niepożądane piski. Dopiero po korektorze sygnał wchodzący na wzmacniacz mocy jest odpowiednio skorygowany, co pozwala bezpiecznie napędzić monitor pasywny, który nie ma własnego wzmacniacza. Moim zdaniem, jeśli chodzi o żywotność sprzętu i komfort pracy realizatora, a przede wszystkim muzyków na scenie, to właśnie taka kolejność urządzeń daje największą kontrolę nad brzmieniem i bezpieczeństwo sprzętu. Warto pamiętać, że monitory pasywne, choć coraz mniej popularne, wciąż są w użyciu w wielu miejscach, a zły tor sygnałowy może prowadzić nawet do uszkodzenia głośnika albo dziwnego zachowania systemu – szczególnie bez korektora. W branżowych riderach technicznych często spotyka się wręcz wymóg stosowania korektora w torze monitorowym. Reasumując: prawidłowa konfiguracja to AUX – korektor – wzmacniacz – monitor pasywny. Tak po prostu jest najpewniej i najczyściej.
W praktyce prawidłowy tor monitorowy jest trochę bardziej rozbudowany niż może się wydawać na pierwszy rzut oka, a każda pomyłka w kolejności urządzeń potrafi skutkować poważnymi problemami – zarówno technicznymi, jak i brzmieniowymi. Wiele osób myli pojęcia monitorów aktywnych i pasywnych albo zakłada, że zawsze można podłączyć wzmacniacz lub korektor w dowolnym miejscu toru sygnałowego. Tymczasem każda z tych opcji ma swoje konkretne wymagania techniczne. Monitor pasywny wymaga zewnętrznego wzmacniacza, natomiast monitor aktywny ma już wbudowany wzmacniacz i nie wolno podawać na niego sygnału ze wzmacniacza mocy – w przeciwnym razie łatwo uszkodzić elektronikę monitora. Korektor graficzny powinien się znajdować przed wzmacniaczem, ponieważ pozwala dopasować brzmienie i wyciąć pasma powodujące sprzężenia, zanim sygnał zostanie wzmocniony. Przepuszczanie sygnału najpierw przez wzmacniacz, a dopiero potem przez krosownicę czy monitor, nie daje żadnych korzyści, a wręcz jest błędem – krosownica służy do rozdzielania sygnałów niskopoziomowych, nie wysokopoziomowych z końcówki mocy. Częstą pomyłką jest też pomijanie korektora, co w warunkach scenicznych praktycznie uniemożliwia skuteczne ustawienie monitorów bez ryzyka sprzężeń. Spotyka się czasem w praktyce próby podłączania monitorów aktywnych za wzmacniaczem mocy, ale to prowadzi tylko do problemów i może skończyć się kosztowną naprawą. Generalnie kluczem jest rozumienie, że każde urządzenie w torze ma swoje miejsce i określony poziom sygnału, z którym sobie radzi. Brak korektora, pomylenie miejsc wzmacniacza czy źle dobrany typ monitora – to najczęstsze błędy, które widuje się na początku przygody z nagłośnieniem. Z mojego doświadczenia wynika, że poprawne zbudowanie toru monitorowego daje dużo większą elastyczność, bezpieczeństwo i kontrolę nad tym, co słyszą muzycy na scenie.