Bezprzewodowe słuchawki douszne to obecnie chyba najwygodniejsza i najbardziej praktyczna opcja dla gitarzysty, który sporo się przemieszcza po scenie. Moim zdaniem, trudno wyobrazić sobie profesjonalny koncert na dużej scenie bez takiego rozwiązania. Po pierwsze – brak kabla oznacza pełną swobodę ruchu. Nie trzeba się martwić o plątające się przewody ani o przypadkowe rozłączenie. Po drugie – słuchawki douszne dobrze izolują od hałasów scenicznych, więc gitarzysta słyszy dokładnie to, co powinien, a nie miks z całej sceny. W dzisiejszych czasach większość profesjonalnych muzyków wybiera właśnie in-ear monitoring, bo oprócz wygody pozwala na indywidualny miks, gdzie każdy może ustawić sobie poziomy pod własne preferencje. Z mojego doświadczenia wynika, że takie rozwiązanie znacznie zmniejsza ryzyko tzw. sprzężeń zwrotnych (feedbacku), które potrafią być zmorą przy klasycznych monitorach scenicznych. Słuchawki bezprzewodowe to też większa ochrona słuchu – łatwiej kontrolować głośność bez konieczności przebijania się przez głośną perkusję czy wzmacniacze. Naprawdę, na dużych scenach, gdzie liczy się mobilność i precyzja odsłuchu, systemy in-ear sprawdzają się najlepiej. To już taki branżowy standard w dzisiejszej muzyce na żywo.
Wiele osób myśli, że wystarczy jakikolwiek monitor sceniczny lub słuchawki przewodowe i sprawa załatwiona, ale jednak jest kilka praktycznych kwestii, które wychodzą dopiero w boju, na scenie. Słuchawki przewodowe, zwłaszcza zamknięte nagłowne, są po prostu niewygodne do grania na żywo – kabel ogranicza ruchy, a duże muszle sprawiają, że trudno zachować komfort przez cały koncert. Zresztą, kabel potrafi się plątać w pasku gitary albo zaczepić o coś na scenie. Dwa monitory typu wedge ustawione po bokach to rozwiązanie znane i stosowane od lat, ale na dużych scenach, gdzie muzyk się dużo przemieszcza, bardzo łatwo wejść w tzw. martwe pole odsłuchowe – wystarczy odejść kilka metrów i już nie słyszy się dobrze siebie. Do tego monitory na scenie generują sporo hałasu i mogą powodować sprzężenia, co jest szczególnie problematyczne przy mocno rozkręconych wzmacniaczach gitarowych. Drum Fill monitor frontem do gitarzysty trochę poprawia sytuację z głośnością, ale to raczej rozwiązanie dla perkusistów, a nie gitarzystów – taki monitor jest duży, ciężki, nie daje precyzji i pełnej kontroli nad odsłuchem, szczególnie jeśli gitarzysta chodzi po całej scenie. Często spotykam się z myśleniem, że „więcej głośnika to lepiej”, ale w praktyce chodzi o to, żeby dźwięk trafiał dokładnie do ucha muzyka, niezależnie od miejsca na scenie. Dlatego właśnie najnowszym i najefektywniejszym rozwiązaniem są bezprzewodowe słuchawki douszne, które eliminują ograniczenia ruchowe i dają najlepszą jakość odsłuchu. Odpowiednie podejście do monitoringu scenicznego to nie tylko komfort, ale też bezpieczeństwo słuchu i lepsza kontrola nad wykonaniem.