Odpowiedź 15 ms jest jak najbardziej trafiona, bo bazuje na podstawowej wiedzy dotyczącej propagacji dźwięku w powietrzu. Dźwięk w typowych warunkach sali koncertowej rozchodzi się z prędkością około 340 m/s. Z tego wynika, że pokonanie dystansu 5 metrów zajmuje dźwiękowi mniej więcej 14,7 ms, co po zaokrągleniu do najbliższej wartości z podanych opcji daje właśnie 15 ms. To nie jest czysta matematyka dla matematyki – w praktyce realizatorzy dźwięku często muszą wyrównywać sygnały, by widzowie odbierali brzmienie spójne i nie mieli wrażenia rozjechania dźwięku z obrazem na scenie. Jeśli perkusja znajduje się kilka metrów przed zestawem nagłośnienia FOH (Front of House), to fale akustyczne z instrumentu dotrą do publiczności szybciej niż dźwięk z głośników, jeśli nie zostanie on odpowiednio opóźniony. Moim zdaniem to wręcz podręcznikowy przykład zastosowania delay’a – dokładnie takie wartości ustawia się przy większych scenach, żeby wszystko „trzymało się kupy”. Co ciekawe, w profesjonalnych systemach PA często korzysta się z zaawansowanych procesorów DSP, gdzie delay ustawia się z dokładnością do 0,1 ms, bo nawet drobne różnice bywają słyszalne w kontekście sumowania się fal. Warto jeszcze pamiętać, że warunki atmosferyczne (temperatura, wilgotność) mogą delikatnie wpływać na prędkość dźwięku, ale dla potrzeb szybkich obliczeń 15 ms dla 5 metrów to po prostu standard branży.
Takie pytanie często wprowadza w błąd, bo na pierwszy rzut oka wydaje się, że skoro 5 metrów to całkiem niewielki dystans, to i opóźnienie powinno być małe – np. 5 ms. Tymczasem to typowy błąd wynikający z nieznajomości rzeczywistej prędkości dźwięku w powietrzu. Część osób myli też czas dotarcia sygnału elektrycznego (praktycznie natychmiastowy w przewodzie) ze znacznie wolniejszym rozchodzeniem się fali akustycznej. Dźwięk w powietrzu przemieszcza się z prędkością około 340 m/s, co oznacza, że pokonanie 1 metra zajmuje mu mniej więcej 2,94 ms. Jeśli ktoś przyjmie, że będzie to np. 1 ms na metr, to mocno zaniży wynik – to niestety bardzo powszechny błąd, szczególnie u początkujących operatorów dźwięku lub osób mających styczność tylko z teorią. Odpowiedzi typu 5 ms czy nawet 10 ms wynikają z takich uproszczeń lub z braku doświadczenia w praktycznym ustawianiu systemów nagłośnieniowych. Z kolei 20 ms to już wartość zbyt wysoka dla dystansu 5 metrów – tak duże opóźnienie byłoby odczuwalne jako pogłos lub echo, a nie zgranie dźwięku. W branży dźwiękowej stosuje się zasadę, że na każdy metr odległości między źródłem dźwięku a odbiorcą przypada około 3 ms opóźnienia. Dlatego odpowiednie ustawienie delay’a wymaga dokładnych obliczeń i praktycznego podejścia. Z mojego doświadczenia wynika też, że niedoszacowanie może prowadzić do nieprzyjemnych rozjazdów czasowych na froncie sceny, a przeszacowanie – do niepotrzebnego przesunięcia fazowego. Dobrą praktyką jest więc korzystanie z kalkulatorów akustycznych lub nawet prostych wzorów, żeby uniknąć takich błędów myślowych. Profesjonalni realizatorzy zawsze weryfikują te parametry na żywo podczas prób dźwięku, szukając optymalnego zgrania wszystkich źródeł akustycznych na scenie.