Mikrofony piezoelektryczne to dość ciekawe konstrukcje, bo opierają się na zjawisku piezoelektrycznym – czyli generowaniu napięcia przez określone materiały pod wpływem odkształcenia mechanicznego. W praktyce właśnie te mikrofony są zdecydowanie najbardziej kapryśne, jeśli chodzi o wpływ otoczenia. Częste wahania temperatury czy wilgotność powodują, że element piezoelektryczny zmienia swoje właściwości, przez co mikrofon może tracić czułość albo generować zniekształcenia. Zdarza się, że po silnym zawilgoceniu mikrofon całkiem traci sprawność. Dlatego w profesjonalnych zastosowaniach studyjnych raczej nie zobaczysz piezo w roli głównego mikrofonu – za duże ryzyko, że coś pójdzie nie tak. Takie konstrukcje bardziej sprawdzają się np. jako przetworniki kontaktowe do instrumentów akustycznych (np. skrzypiec), ale nawet tam trzeba uważać na warunki przechowywania. W praktyce branżowej standardem jest, by unikać piezoelektryków w środowiskach o dużej wilgotności czy skrajnych temperaturach. Co ciekawe, niektóre stare mikrofony piezo stosowano w łączności wojskowej, ale tylko tam, gdzie nie było innej opcji – i zawsze z zastrzeżeniem, że ich eksploatacja wymaga regularnej kontroli stanu technicznego, bo potrafią „złośliwie” zawodzić. Moim zdaniem, jeśli chodzi o odporność środowiskową, piezoelektryczne mikrofony to taki „delikatny kwiatek” świata audio.
Pojemnościowe mikrofony uchodzą za bardzo precyzyjne i szeroko wykorzystywane w studiach nagrań, ale ich wrażliwość na temperaturę czy wilgoć wcale nie jest największa. Oczywiście, kondensator w środku może łapać ładunki przy dużej wilgotności, jednak zazwyczaj dobrze zaprojektowana elektronika i szczelna obudowa skutecznie temu przeciwdziała. Najczęściej to szumy własne i potrzeba zasilania phantom są ich głównym wyzwaniem, nie zaś bezpośrednie zmiany środowiskowe. Cewkowe mikrofony dynamiczne są wręcz synonimem odporności – prosta budowa (cewka, magnes, membrana), praktycznie „pancerne” w użytkowaniu. Można je upuścić na scenie, wystawić na słońce, a i tak zadziałają. To dlatego wokaliści estradowi i konferansjerzy tak je lubią. Z kolei wstęgowe, mimo, że bywają podatne na uszkodzenia mechaniczne (wstęga jest bardzo cienka), są nadal mniej czułe na zmiany pogody niż piezo. Ich główną wadą jest wrażliwość na podmuchy powietrza i drgania, nie sama wilgotność czy temperatura. Częsty błąd myślowy polega na tym, że utożsamia się wrażliwość akustyczną z wrażliwością na warunki atmosferyczne – to zupełnie inne rzeczy. Odporność na wilgoć i temperaturę najczęściej warunkuje rodzaj zastosowanego przetwornika, a nie precyzja czy zakres częstotliwości mikrofonu. W praktyce branżowej mikrofony piezoelektryczne są wręcz zalecane do pracy w kontrolowanych warunkach, a pozostali „zawodnicy” radzą sobie znacznie lepiej na scenie, ulicy czy w terenie. Stąd wybór pojemnościowego, dynamicznego czy nawet wstęgowego wynika raczej z preferencji brzmieniowych i wymogów aplikacji, a nie z troski o ich wytrzymałość na pogodę.