Wzmacniacze klasy D zasilane przetwornicą napięcia mają zdecydowanie najwyższą sprawność energetyczną spośród wszystkich wymienionych rozwiązań. Wynika to z ich zasady działania – tranzystory pracują tu praktycznie wyłącznie w stanach włączenia lub wyłączenia, co ogranicza straty mocy związane z nagrzewaniem się elementów. W praktyce, sprawność takich wzmacniaczy sięga nawet 90–95%, a w połączeniu z nowoczesną przetwornicą impulsową uzyskujemy minimalizację strat zarówno po stronie wzmacniacza, jak i zasilacza. Stosuje się je powszechnie w sprzęcie car audio, nowoczesnych kolumnach Bluetooth, zestawach kina domowego czy profesjonalnych systemach nagłośnieniowych, gdzie istotne są niewielkie rozmiary, małe wydzielanie ciepła i niskie zużycie energii. Moim zdaniem, wybierając taki układ, wpisujemy się w aktualne trendy energooszczędności i mobilności. Branżowe standardy, na przykład AES czy IEC, od dawna uznają klasę D za optymalną w zastosowaniach wymagających dużej mocy przy niskich stratach. Trochę może się wydawać, że „cyfrowy wzmacniacz” oznacza gorszą jakość dźwięku, ale nowoczesne konstrukcje są już na takim poziomie, że niełatwo wychwycić różnice. Warto tu zapamiętać, że właśnie sprawność, a nie tylko moc wyjściowa, coraz częściej decyduje o wyborze technologii w elektronice użytkowej.
Wzmacniacze klasy A, zarówno z zasilaczem transformatorowym, jak i innym, są znane z bardzo niskiej sprawności energetycznej. Tranzystory lub lampy w tej klasie przewodzą przez cały czas trwania sygnału, co oznacza, że przez cały czas pobierają prąd i wydzielają sporo ciepła, nawet przy braku sygnału wejściowego. Sprawność teoretyczna dla klasy A rzadko przekracza 25–30%. Moim zdaniem wybór takiego rozwiązania wynika zwykle z chęci uzyskania lepszych parametrów liniowości, a nie efektywności energetycznej. Klasa A/B to pewien kompromis – układ przełącza się pomiędzy pracą w klasie A przy małych mocach a klasą B przy większych, co pozwala poprawić sprawność do ok. 60%, ale to wciąż daleko od rozwiązań klasy D. Wzmacniacze klasy H to rozszerzenie klasy AB, gdzie napięcie zasilające jest „przełączane” w zależności od poziomu sygnału, co pozwala zmniejszać straty w tranzystorach końcowych, jednak nie daje to aż takiego wzrostu sprawności jak w klasie D. Typowym błędem myślowym jest zakładanie, że transformatorowy zasilacz lub bardziej skomplikowana topologia (jak klasa H) automatycznie przełoży się na większą efektywność. W rzeczywistości, głównym źródłem strat jest sposób pracy końcówki mocy – jeśli tranzystory przechodzą przez stany pośrednie (a nie są całkiem otwarte lub zamknięte jak w klasie D), to zawsze będą traciły znaczącą część pobieranej energii. W praktyce, rozwiązania klasy D z przetwornicą impulsową są dziś szeroko stosowane tam, gdzie liczy się każda watogodzina, czyli w urządzeniach przenośnych, systemach samochodowych i wszędzie, gdzie trudność odprowadzania ciepła stanowi problem. Praktyka pokazuje, że nowoczesne technologie zasilania i cyfrowe sterowanie pozwalają osiągnąć sprawność, o której jeszcze 20 lat temu można było tylko pomarzyć.