Rozmieszczenie dużej liczby głośników o stosunkowo małej mocy w pomieszczeniach o dużym pogłosie naturalnym to naprawdę sensowna i często stosowana metoda, szczególnie w branży estradowej czy instalacyjnej. Chodzi tu o to, żeby dźwięk docierał do każdego słuchacza możliwie bezpośrednio, z niewielkim opóźnieniem, zanim zleje się z falami odbitymi od ścian czy sufitu. Jeśli zamiast tego zainstalujemy jeden wielki, mocny zestaw głośników z przodu, większość dźwięku i tak dotrze do widza przez odbicia, a to tylko pogłębi zrozumiałość mowy i utrudni odbiór muzyki. Poprawne nagłośnienie takich przestrzeni – np. kościołów, hal widowiskowych czy zabytkowych sal koncertowych – polega właśnie na użyciu wielu głośników, często ustawionych strefowo i z odpowiednimi opóźnieniami (tzw. delay line). Dzięki temu można obniżyć poziom ciśnienia akustycznego generowanego przez pojedyncze źródło, a dźwięk jest bardziej kontrolowany i równomiernie rozmieszczony. Moim zdaniem to jest jedna z ważniejszych zasad w projektowaniu systemów nagłośnienia w trudnych akustycznie przestrzeniach. Takie rozwiązania są zgodne z normami branżowymi – ISO i AES ciągle podkreślają wagę precyzyjnego rozkładu źródeł dźwięku, szczególnie w środowiskach o wysokim pogłosie. Co ciekawe, w praktyce technicy bardzo często eksperymentują z układami rozproszonymi, żeby znaleźć możliwie najlepszy kompromis między głośnością a zrozumiałością mowy.
Jeśli spojrzymy na zagadnienie rozmieszczania głośników w różnych typach wnętrz, łatwo dostrzec, skąd biorą się nieporozumienia. W kameralnych nagłośnieniach teatralnych nie ma potrzeby używania wielu głośników małej mocy – tam priorytetem jest naturalność dźwięku i precyzyjna lokalizacja źródła, więc często systemy są bardzo minimalistyczne, a liczba głośników ograniczona do absolutnego minimum. Przy nagłaśnianiu dużych, dobrze wytłumionych wnętrz zwykle potrzebujemy mniej źródeł, ale o większej mocy, bo pochłanianie dźwięku przez materiały wykończeniowe sprawia, że sygnał szybko traci energię – stosuje się raczej mocniejsze, ale pojedyncze systemy liniowe albo centralne. W przypadku małych pomieszczeń o słabej akustyce, z kolei, rozdzielanie dźwięku na dużą liczbę głośników może wręcz pogorszyć sytuację – pojawiają się interferencje, a dźwięk się rozmywa. Typowym błędem jest myślenie, że rozmieszczenie większej liczby głośników poprawia wszystko, ale tak naprawdę w niewielkich pomieszczeniach warto postawić na precyzyjne dostosowanie systemu do geometrii i akustyki sali, nie na ilość. Główna idea przy dużym pogłosie to dostarczenie dźwięku bezpośrednio do słuchacza, zanim zdąży się on odbić i wymieszać z pogłosem – dlatego tak powszechnie stosuje się rozwiązania rozproszone, zgodne z dobrymi praktykami instalacyjnymi i zaleceniami np. AES. Często spotykam się ze stereotypem, że im więcej głośników, tym lepiej, ale prawda jest bardziej złożona – liczy się charakterystyka akustyczna pomieszczenia i sposób rozchodzenia się dźwięku, nie sama liczba źródeł. Właściwy dobór systemu nagłośnieniowego to zawsze kwestia analizy konkretnej przestrzeni i jej aspektów akustycznych, a nie uniwersalna recepta oparta na liczbie głośników.