Normalizacja szczytowa (ang. peak normalization) polega na zwiększeniu poziomu sygnału tak, żeby najwyższy punkt (czyli szczyt) nagrania osiągnął określony poziom — najczęściej 0 dBFS w przypadku pracy ze ścieżkami cyfrowymi. To jest standard w audio, szczególnie jeśli chcemy wycisnąć maksimum z głośności materiału, ale nie dopuścić do przesteru. Taki zabieg nie zmienia proporcji między cichszymi a głośniejszymi fragmentami nagrania, więc charakterystyka dynamiczna pozostaje nietknięta. Moim zdaniem to właśnie czyni normalizację szczytową bardzo bezpieczną i przewidywalną — nie ma tu zagrożenia, że nagle środek utworu zrobi się za głośny albo cisza w tle zniknie. W praktyce stosuje się ją np. przed masteringiem albo przygotowując pliki do publikacji, żeby uniknąć niepotrzebnych niespodzianek z poziomami między różnymi utworami. Trzeba mieć na uwadze, że 0 dBFS to granica w świecie cyfrowym — wyżej już się po prostu nie da, bo pojawi się clipping. Warto jeszcze dodać, że normalizacja szczytowa bywa często mylona z normalizacją RMS (średnią), która zmienia całościową głośność odbieraną przez ucho, jednak w branży audio peak normalization to taki 'must-have', szczególnie przy zgrywaniu miksu na master track.
W przypadku pracy z dźwiękiem cyfrowym łatwo pomylić różne pojęcia związane z poziomem sygnału. Obniżenie średniego poziomu nagrania albo szczytowego poziomu o 3 dB to zupełnie inne operacje, często stosowane jako element kreowania dynamiki, ale nie są to metody normalizacji rozumianej przez profesjonalistów. Podnoszenie poziomu tak, żeby wartość średnia osiągnęła 0 dBFS, jest niemożliwe i niepraktyczne, bo wtedy większość nagrania zostałaby przesterowana — dźwięki przekroczyłyby zakres cyfrowy i pojawiłyby się zniekształcenia. To typowy błąd polegający na myleniu poziomu szczytowego (peak) z poziomem średnim (RMS lub LUFS). W branży istotną różnicą jest to, że normalizacja szczytowa nie narusza relacji między głośniejszymi i cichszymi fragmentami — po prostu cały materiał jest przenoszony w górę, aż najwyższy szczyt dotknie ustalonej granicy, zwykle 0 dBFS. Takie podejście pozwala bezpiecznie przygotować ścieżki do dalszej obróbki, miksu lub publikacji, bez ryzyka clippingu. Z mojego doświadczenia wynika, że wiele osób wchodzi na minę, patrząc tylko na średnią głośność albo automatycznie ściszając materiał, nie rozumiejąc, że w tym wypadku chodzi o relację do absolutnego maksimum poziomu sygnału. Najlepiej myśleć o normalizacji szczytowej jako o narzędziu, które daje pewność, że nasz plik nie przekroczy cyfrowego sufitu, a przy tym nie psuje całej dynamiki nagrania. Dobre praktyki branżowe jasno rozdzielają te operacje, dlatego jeśli zależy nam na właściwym przygotowaniu audio, trzeba znać różnicę między normalizacją szczytową, a innymi sposobami regulacji poziomu.