Autotuner to narzędzie, które faktycznie służy do korekcji błędów intonacyjnych w nagranym wokalu. Jego głównym zadaniem jest analizowanie wysokości dźwięku ścieżki wokalnej i automatyczne dostosowywanie jej do wybranej tonacji lub skali. Stosowanie autotunera jest już absolutnym standardem w praktycznie każdym studiu nagrań, zarówno w muzyce pop jak i w hip-hopie czy nawet w elektronice. W praktyce, jeśli wokalista zaśpiewa lekko "obok" dźwięku lub nie trafi w tonację, autotuner potrafi szybko i niemal niezauważalnie skorygować takie niedoskonałości – oczywiście wszystko zależy od ustawień, bo przecież nie zawsze chodzi o efekt typu "robot" jak u Cher czy T-Paina. Często używa się subtelnych ustawień, żeby poprawić intonację, a nie zniekształcić głosu. Moim zdaniem, nawet jeśli ktoś nie jest zwolennikiem tego efektu, ciężko sobie dziś wyobrazić profesjonalną produkcję wokalną bez autotunera, chociażby jako narzędzia do lekkiego wyrównania śpiewu. Praktyka pokazuje, że odpowiednio użyty, potrafi uratować niejedno nagranie. Warto też pamiętać, że jest wiele różnych wtyczek do tego celu, jak Antares Auto-Tune, Waves Tune czy Melodyne – każde z nich daje trochę inne możliwości, a zawodowi realizatorzy często dobierają narzędzie do konkretnej sytuacji i efektu, jaki chcą uzyskać.
W pracy z wokalem bardzo łatwo pomylić funkcje różnych procesorów efektów, bo często mają one podobne nazwy, ale robią zupełnie inne rzeczy. De-esser to narzędzie służące przede wszystkim do redukcji sybilantów, czyli tych nieprzyjemnych, syczących dźwięków „s”, „sz” i „cz”, które potrafią być irytujące i przeszkadzać w miksie. Equalizer natomiast służy do kształtowania barwy dźwięku – można nim podbijać lub ucinać wybrane zakresy częstotliwości, żeby głos lepiej „siedział” w miksie, ale nie ma on żadnego wpływu na intonację, bo nie zmienia wysokości dźwięku, a jedynie jego kolorystykę. Expander z kolei to narzędzie do dynamicznej obróbki sygnału – działa odwrotnie do kompresora, poszerzając zakres dynamiki i wyciszając cichsze fragmenty, co przydaje się np. do redukcji szumów tła, ale nie wpłynie na to, czy wokalista śpiewa czysto. Często spotykam się z myśleniem, że dobry miks to kwestia „napchania efektów”, ale tak naprawdę każdy procesor pełni bardzo konkretną rolę i nie zastąpi innego. Korekcja intonacji wymaga analizy wysokości dźwięku w czasie rzeczywistym i aktywnego dopasowania nut, a żadna z wymienionych opcji (poza autotunerem) nie ma takich możliwości. To powszechny błąd początkujących – próbować ratować rozjechane dźwięki equalizerem albo de-esserem, bo wydaje się, że „coś poprawiają”, podczas gdy problemem jest zupełnie inna właściwość sygnału. W praktyce, jeśli wokal brzmi fałszywie, zawsze warto sięgnąć po autotuner lub podobne narzędzie – reszta efektów ma inne zadania i nie pomoże z czystością dźwięku.