Dostosowanie projektu audio do sposobu reprodukcji dźwięku naprawdę zaczyna się już na samym początku – właśnie przy tworzeniu projektu. To wtedy decydujemy, czy materiał ma być odtwarzany w stereo, mono, czy może w systemie wielokanałowym (np. 5.1), i na tej podstawie konfigurujemy ścieżki w programie. Takie podejście jest totalną podstawą w branży audio, bo jeśli nie ustawisz tego na samym początku, to potem można się nieźle namęczyć z poprawkami. Moim zdaniem – i z tego co widzę w studiu – praktycznie każdy profesjonalista od razu przy zakładaniu projektu ustawia parametry zgodnie z finalnym zastosowaniem materiału: np. sample rate, typ miksowania, liczba kanałów wyjściowych. To pozwala uniknąć masy problemów na etapie miksu czy masteringu. W praktyce wyobraź sobie, że robisz ścieżkę dźwiękową do filmu, który ma być emitowany w kinie z systemem Dolby Atmos – od początku musisz ustawić odpowiednią liczbę kanałów i routing sygnałów pod taki właśnie system. Właśnie wtedy, przy tworzeniu projektu, decydujesz o tych wszystkich istotnych sprawach technicznych, które potem wpływają na całą produkcję audio. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się, że to tylko formalność, to jednak od tego momentu zależy, czy Twój materiał będzie brzmiał dobrze w konkretnej sytuacji odsłuchowej.
Bardzo częstym błędem jest przekonanie, że dopasowanie projektu audio do sposobu reprodukcji można zostawić na późniejsze etapy – podczas edycji, zapisywania czy nawet masteringu. Takie myślenie wynika chyba z przekonania, że skoro większość czynności wykonujemy dopiero po nagraniu dźwięku, to i te kluczowe sprawy techniczne można zmienić w każdej chwili. Jednak w praktyce to bardzo ryzykowne podejście. Edycja materiału muzycznego to głównie praca nad szczegółami nagrania: usuwanie szumów, cięcia, poprawki rytmiczne czy intonacyjne. Tutaj już operujemy na tym, co zostało zarejestrowane, a struktura projektu oraz typ kanałów są już ustalone. Z kolei zapisywanie projektu to czynność czysto administracyjna – chodzi tu o zapis ustawień i plików roboczych, a nie o ingerencję w podstawowe parametry sesji. Mastering natomiast, owszem, służy dostosowaniu finalnego brzmienia do różnych mediów, ale nie polega na zmianie samej struktury projektu czy liczby kanałów audio – tu już po prostu pracuje się na gotowym miksie, optymalizując go pod kątem głośności, dynamiki, korekcji itd. Największy problem, jaki widzę z takim odkładaniem decyzji na później, to ryzyko poważnych komplikacji: na przykład miks wykonany w stereo nie będzie dobrze konwertował się do systemu 5.1, bo brakuje ścieżek, odpowiedniego routingu i panoramowania. Dlatego zgodnie z dobrymi praktykami branżowymi oraz zaleceniami producentów oprogramowania, wszelkie kluczowe parametry, takie jak format audio, liczba kanałów czy częstotliwość próbkowania, ustala się już przy zakładaniu projektu. Każda zmiana na późniejszym etapie może prowadzić do błędów konwersji, strat jakości czy wręcz utraty części materiału. To naprawdę nie jest tylko formalność, lecz coś, co warunkuje cały dalszy przebieg pracy nad materiałem dźwiękowym.