Zmniejszenie częstotliwości próbkowania o połowę skutkuje tym, że do zapisu jednej sekundy dźwięku potrzeba dokładnie dwa razy mniej próbek. To prosty związek – jeśli próbkowaliśmy np. z częstotliwością 44,1 kHz (standard CD), a potem schodzimy do 22,05 kHz, to każda sekunda nagrania będzie zajmować połowę miejsca na dysku. To się dzieje niezależnie od tego, czy zmieniamy tylko częstotliwość przy zachowaniu tej samej głębi bitowej i liczby kanałów. W praktyce często stosuje się taki zabieg w sytuacjach, gdy kluczowa jest oszczędność miejsca – np. przy nagraniach do podcastów czy notatek głosowych, gdzie jakość nie musi być studyjna. W branży audio jest to jedno z podstawowych narzędzi optymalizacji, zapisane też w standardach, choćby WAV czy MP3 – wszędzie tam rozmiar pliku wprost zależy od ilości próbek na sekundę. Moim zdaniem warto zapamiętać, że przy każdej próbie zmniejszania pliku audio, pierwszym krokiem jest zawsze analiza, jak bardzo można zejść z próbkowaniem, żeby nie stracić zbytnio na jakości, bo to naprawdę daje duże efekty w kwestii oszczędności przestrzeni. Dodatkowo, taka redukcja ma wpływ również na przepustowość przy transmisji strumieniowej, co jest istotne w aplikacjach mobilnych i IoT. Z mojego doświadczenia wynika, że niektórzy zapominają o tej proporcji i próbują szukać innych skomplikowanych rozwiązań, a to jest taki prosty trik, który działa praktycznie zawsze.
Wielu osobom wydaje się, że zmiana częstotliwości próbkowania wpływa na rozmiar pliku w bardziej złożony sposób niż jest w rzeczywistości. Prawda jest taka, że ilość miejsca na dysku wymagana do zapisu pliku audio zależy liniowo od liczby próbek na sekundę, głębi bitowej oraz liczby kanałów. Kiedy zmniejszamy częstotliwość próbkowania o połowę, to po prostu mamy dwa razy mniej próbek na sekundę – i tyle, cały rozmiar pliku spada dokładnie dwukrotnie, o ile nie zmieniamy innych parametrów jak ilość bitów na próbkę czy ilość kanałów. Założenie, że spadek będzie trzykrotny, czterokrotny lub nawet sześciokrotny, powstaje często z błędnego myślenia, że różne parametry pliku zmieniają się razem, albo że kompresja czy inne techniki kodowania mają tutaj natychmiastowy wpływ. Zdarza się też, że ktoś myli częstotliwość próbkowania z rozdzielczością bitową – a te rzeczy działają niezależnie, choć razem składają się na końcowy rozmiar. Często w pracy spotyka się sytuacje, gdzie ktoś niepotrzebnie kombinuje z dodatkowymi ustawieniami, oczekując spektakularnego spadku rozmiaru pliku, a tymczasem wystarczy spojrzeć na wzór: rozmiar = liczba próbek × długość próbki (w bitach) × liczba kanałów. Oczywiście w praktyce przy kompresji stratnej, jak np. MP3, relacje są trochę inne, ale samo próbkowanie zawsze działa w prosty sposób. Warto nauczyć się rozróżniać te parametry, bo to bardzo często przydaje się przy projektowaniu systemów dźwiękowych, archiwizacji nagrań czy transmisji strumieniowej. Ostatecznie, jeśli chcemy radykalnie zmniejszyć rozmiar audio, trzeba działać na kilku polach: obniżyć próbkowanie, zmniejszyć głębię bitową lub skompresować plik. Jednak samo zmniejszenie próbkowania o połowę daje zawsze dokładnie dwa razy mniej danych do zapisania – i to jest najpewniejsza reguła, którą warto zapamiętać.