Odpowiedź jest prawidłowa, ponieważ korektor dziesięciopunktowy najczęściej dzieli słyszalne pasmo częstotliwości właśnie na pasma oktawowe. W praktyce oznacza to, że każdy z dziesięciu suwaków lub gałek na korektorze odpowiada za regulację natężenia dźwięku w jednym zakresie odpowiadającym jednej oktawie. To bardzo wygodne rozwiązanie, które pozwala użytkownikowi szybko i precyzyjnie kształtować charakterystykę brzmienia. Z mojego doświadczenia wynika, że taki podział jest najczęściej spotykany w sprzęcie audio przeznaczonym zarówno dla amatorów, jak i profesjonalistów, bo dobrze balansuje pomiędzy szczegółowością a prostotą obsługi. Oktawowe pasma są szerokie na tyle, by wychwycić najważniejsze zmiany w brzmieniu, ale nie za szerokie, by gubić detale. Przykładowo – jeśli chcesz podbić bas w nagraniu, manipulujesz suwakiem odpowiadającym oktawie 60-120 Hz. W branży nagraniowej i estradowej uznaje się taki korektor za standard, bo łatwo go ustawić nawet pod presją czasu. Ważne jest, aby wiedzieć, że im więcej punktów korektora, tym węższe pasma – ale dziesięciopunktowy to zazwyczaj właśnie oktawy, jak pokazują najczęściej stosowane modele od firm takich jak Behringer czy Yamaha. Daje to duże możliwości przy jednoczesnej czytelności obsługi.
Wiele osób myli czasem podział pasma w korektorach graficznych i parametrycznych, szczególnie jeśli chodzi o nazewnictwo pasm. Tercjowe, sekstowe i dwuoktawowe to terminy, które rzeczywiście pojawiają się w akustyce, ale w praktyce dziesięciopunktowy korektor graficzny rzadko kiedy jest oparty na takim podziale. Pasma tercjowe to bardzo wąski podział (każda tercja to 1/3 oktawy), wykorzystywany głównie w korektorach o wysokiej rozdzielczości – na przykład 31-punktowych, które stosuje się przy precyzyjnej korekcji w salach koncertowych czy do analiz akustycznych. Sekstowe pasma (1/6 oktawy) to już bardzo szczegółowa sprawa, raczej spotykana tylko w specjalistycznych analizatorach widma lub bardzo zaawansowanych korektorach z ogromną ilością suwaków. Z kolei dwuoktawowy korektor byłby zbyt mało szczegółowy – dawałby tylko kilka bardzo szerokich pasm i trudno byłoby precyzyjnie dopasować brzmienie, co w praktyce raczej nie jest spotykane. Moim zdaniem błąd tu wynika z utożsamiania liczby pasm z ich szerokością – czasami wydaje się, że im więcej pasm, tym węższe, ale nie zawsze idzie to w parze z nazwą podziału. Dziesięciopunktowe korektory projektuje się najczęściej oktawowo, bo to kompromis między wygodą a precyzją w typowych zastosowaniach audio. Branżowe standardy, jak np. rozwiązania firm Behringer, Yamaha czy Soundcraft, potwierdzają to podejście. Pomylenie tych nazw jest dość częste szczególnie wśród początkujących, więc warto o tym pamiętać przy pracy ze sprzętem audio.