Wybrałeś nazwę Violin, co w branży muzycznej jest jak najbardziej uzasadnione. W sesjach programu DAW (czyli Digital Audio Workstation) przyjęło się, że nazwy ścieżek muszą jasno opisywać ich zawartość – to bardzo ułatwia pracę zarówno producentom, miksującym, jak i muzykom podczas nagrań czy późniejszej edycji. Skrzypce po angielsku to właśnie violin, i w zasadzie każdy profesjonalista pracujący z projektami, gdzie występuje wiele instrumentów smyczkowych, od razu rozpozna co znajduje się na tej ścieżce. To też zapobiega nieporozumieniom w sytuacji, kiedy plik sesji trafia do innego studia lub do osoby z zagranicy, bo angielskie nazwy instrumentów są uniwersalne w tej branży. Warto wiedzieć, że w większych aranżacjach często rozdziela się ścieżki na Violin 1, Violin 2, Viola, Cello itd., żeby precyzyjnie zarządzać brzmieniem i efektami, a nawet stosować automatyzację tylko na wybranych partiach. Moim zdaniem to też oszczędza sporo czasu przy późniejszym masteringu czy eksportowaniu pojedynczych stemów dla producenta. Przemyślane nazewnictwo ścieżek to podstawowa dobra praktyka, bez której łatwo się pogubić – nawet jeśli ktoś nagrywa wyłącznie na własny użytek.
Odpowiedzi takie jak Cello, Viola czy Bass wskazują na inne instrumenty smyczkowe, które – mimo że są w jednej rodzinie ze skrzypcami – mają zupełnie inne role w aranżacji i też zupełnie inne brzmienie. Cello, czyli wiolonczela, gra głębsze, bardziej pełne tony i zazwyczaj pełni funkcję harmoniczno-basową w utworach orkiestrowych, a czasem nawet melodyczną, ale w niższym rejestrze. Viola, czyli altówka, znajduje się pomiędzy skrzypcami a wiolonczelą i daje takie ciepłe, środkowe pasmo, często tworząc harmoniczne tło. Natomiast Bass – o ile chodziło o kontrabas – to instrument grający najniżej, typowo wzmacniający sekcję rytmiczną i harmoniczną. Często ktoś popełnia błąd wybierając te nazwy przez skojarzenie z rodziną smyczków albo myśląc, że w nazwie ścieżki wystarczy ogólna kategoria. Jednak w praktyce technicznej, szczególnie przy pracy w DAW, precyzyjne opisywanie każdej ścieżki jest kluczowe – pozwala uniknąć bałaganu i daje szansę na szybkie odnalezienie się w sesji, nawet jeśli projekt ma kilkanaście czy kilkadziesiąt ścieżek. Z mojego doświadczenia, jeśli pomylisz nazwy albo będziesz używać zamiennie takich określeń, już po kilku godzinach pracy możesz się mocno pogubić, szczególnie gdy projekt trafia do kolejnych osób. W branży muzycznej, szczególnie gdy współpracuje się z zagranicą, używanie jasnych i jednoznacznych nazw angielskich jest standardem, bo wszyscy wtedy od razu wiedzą, z czym mają do czynienia, i nie ma miejsca na domysły. Takie podejście minimalizuje ryzyko błędów w miksie, masteringu czy eksporcie poszczególnych ścieżek.