Odpowiedź 24 bity to zdecydowanie najlepszy wybór, jeśli chodzi o nagrania o bardzo dużej dynamice, takiej jak 100 dB. Słuchaj, z praktycznego punktu widzenia, każdy dodatkowy bit w rozdzielczości próbkowania daje nam około 6 dB więcej zakresu dynamicznego. Czyli jak sobie policzysz: 16 bitów daje mniej więcej 96 dB, a 24 bity to już aż 144 dB! To oznacza, że nagrania wykonane w 24 bitach pozwalają uchwycić dużo subtelniejsze różnice w głośności – nawet te najcichsze szczegóły nie giną w szumie kwantyzacji. W studiach nagraniowych i przy pracy z dźwiękiem na poważnie, absolutnym standardem są właśnie 24 bity; ciężko sobie wyobrazić profesjonalną produkcję bez tej rozdzielczości, bo pozwala ona na dużo większą swobodę przy miksowaniu, masteringu i późniejszej obróbce. Samo nagranie w wyższej rozdzielczości daje też większą elastyczność, jeśli chodzi o korekcję dynamiki, bez ryzyka wprowadzenia zniekształceń czy utraty szczegółów. Moim zdaniem, nawet jeśli finalnie plik audio trafi do odbiorcy w 16 bitach (np. na płycie CD), to etap produkcji zawsze opłaca się robić w 24 bitach. Przemysł muzyczny właściwie nie uznaje już niższych rozdzielczości, jeśli chodzi o poważniejsze projekty – i to ma sens, bo technologia pozwala na więcej, więc szkoda nie korzystać. Warto też wiedzieć, że taka dynamika jest potrzebna nie tylko w muzyce klasycznej; nawet w produkcjach elektronicznych czy filmowych daje ogromny komfort pracy.
Wybierając rozdzielczość bitową podczas nagrania materiału dźwiękowego, wiele osób kieruje się utartymi schematami lub myśli, że „im mniej, tym lepiej, bo oszczędza miejsce”. Często wybierana jest opcja 8 lub 12 bitów, bo wydaje się, że skoro ludzki słuch ma ograniczenia, to i nagranie takiej głębi nie potrzebuje. To jednak spore uproszczenie. 8 bitów daje nam tylko około 48 dB zakresu dynamicznego, a 12 bitów – około 72 dB. To stanowczo za mało, by odwzorować dynamikę rzędu 100 dB. Nawet popularne 16 bitów (używane np. na płytach CD) oferuje ok. 96 dB i często jest to już na granicy akceptowalności, zwłaszcza jeśli nagranie zawiera bardzo ciche fragmenty albo wymaga późniejszej obróbki, jak podgłaśnianie czy redukcja szumu. Typowym błędem jest myślenie, że skoro finalny plik i tak będzie w 16 bitach, to wystarczy nagrywać w tej samej jakości. Nic bardziej mylnego – profesjonalne studia zawsze nagrywają w 24 bitach, bo to daje zapas na edycję, kompresję, mastering i minimalizuje ryzyko wprowadzenia artefaktów. Kolejna sprawa: niektórzy ignorują fakt, że szum kwantyzacji staje się istotny przy niskiej rozdzielczości, przez co tracone są detale nagrania i wzrasta ryzyko zniekształceń. Z mojego punktu widzenia, każde obniżenie rozdzielczości to prosta droga do strat w jakości, szczególnie jeśli pracuje się z materiałem wymagającym szerokiej dynamiki – np. w muzyce klasycznej, jazzowej, nagraniach filmowych czy nawet sound designie. Poza tym dzisiejsze nośniki i komputery poradzą sobie bez problemu z większymi plikami, więc rezygnowanie z 24 bitów nie ma już sensu praktycznego. Tak naprawdę, jeśli chcesz odwzorować dynamikę 100 dB bez zniekształceń i ograniczeń, nie ma alternatywy dla 24 bitów.