Wybór parametru .aiff, 96 kHz, 16 bitów jako najlepszego oznacza naprawdę solidne zrozumienie, o co chodzi w jakości dźwięku. Im wyższa częstotliwość próbkowania (tu 96 kHz), tym więcej szczegółów z oryginalnego sygnału jesteśmy w stanie uchwycić – to po prostu więcej „zdjęć” dźwięku co sekundę. Przy 16 bitach głębi mamy już bardzo dobrą dynamikę, czyli możliwość rozróżnienia cichych i głośnych dźwięków. Format .aiff to branżowy standard w środowisku Apple, bardzo popularny np. w profesjonalnych studiach nagraniowych i w pracy z muzyką do filmu. Jest bezstratny, czyli nie kompresuje danych w taki sposób, żeby coś ginęło po drodze – wszystko zostaje zachowane. Moim zdaniem, w realnych zastosowaniach (czyli np. przy masteringu muzyki, produkcji dźwięku do filmu albo nawet w archiwizacji) taki zestaw parametrów bywa używany naprawdę często. Oczywiście, są jeszcze wyższe parametry, np. 24 bity i 192 kHz, ale przy 16 bitach i 96 kHz już ciężko usłyszeć różnicę dla przeciętnego ucha, a pliki nie są aż tak olbrzymie jak w wyższych ustawieniach. Ważne jest też to, że zachowana zostaje szeroka kompatybilność i łatwość edycji w programach DAW. W branży nagraniowej standardem jest właśnie 16 lub 24 bity, a częstotliwości 44.1, 48, 96 albo 192 kHz (do bardzo zaawansowanych zastosowań). Użytkownicy komputerów Mac na pewno często spotykają się z formatem AIFF – to taki odpowiednik WAV z Windowsa. W praktyce, jeśli zależy komuś na wysokiej, niemal studyjnej jakości, to .aiff, 96 kHz, 16 bitów to wybór jak najbardziej sensowny i bezpieczny.
Często zdarza się, że ktoś uznaje parametry typu bardzo wysoka częstotliwość próbkowania albo konkretny format pliku za automatyczną gwarancję najlepszej jakości dźwięku. Tymczasem diabeł tkwi w szczegółach, czyli w połączeniu kilku parametrów – formatu, częstotliwości próbkowania i głębi bitowej. Weźmy na przykład pliki .wav z 96 kHz, ale tylko 8 bitami – to taka pułapka, bo o ile 96 kHz daje nam bardzo dużą ilość próbek na sekundę (więc szczegółowość jest wysoka), to głębia 8 bitów jest niestety bardzo słaba. Oznacza to ogromne ograniczenie dynamiki i wyczuwalnie „ziarnisty” dźwięk, a to już mocno ogranicza sens tak wysokiej częstotliwości. Podobnie jest z wariantem .wav, 192 kHz, 8 bitów – 192 kHz wygląda imponująco, ale 8 bitów to w praktyce poziom dźwięku z dawnych konsol do gier czy tanich syntezatorów, a nie profesjonalnego audio. Częstym błędem jest przekonanie, że najważniejsza jest tylko częstotliwość – a głębia bitowa schodzi na dalszy plan. W praktyce oba te parametry muszą być wysokie, żeby mówić o naprawdę dobrej jakości. Jeśli chodzi o .aiff, 48 kHz, 16 bitów – to już coś sensownego, bo format jest bezstratny, głębia daje dobrą dynamikę, ale 48 kHz to standard telewizyjny czy filmowy, podczas gdy 96 kHz to poziom wykraczający poza potrzeby większości zastosowań, ale doceniany w produkcji studyjnej za większy „zapas” przy obróbce dźwięku. Z mojego doświadczenia, największy błąd popełniają ci, którzy skupiają się tylko na jednym parametrze: „dużo kHz” lub „jakiś tam plik bezstratny” i nie zwracają uwagi na głębię bitową. Profesjonaliści zawsze patrzą na całość, bo dopiero wtedy można uzyskać materiał, z którym dobrze się pracuje i który brzmi dobrze niemal na każdym sprzęcie. Warto też pamiętać, że formaty takie jak .aiff czy .wav, jeśli mają odpowiednio wysoką głębię i częstotliwość, są równoważne – klucz to właśnie te wartości, a nie sama rozszerzenie pliku.