To właśnie odpowiedź .aiff, 96 kHz, 16 bitów najlepiej oddaje, jak poprawnie przeprowadzić konwersję analogowego dźwięku do cyfrowej postaci z zachowaniem wysokiej wierności. Format AIFF jest nieskompresowany i bezstratny, co oznacza, że żadne dane audio nie są tracone podczas zapisu. Próbkowanie na poziomie 96 kHz daje bardzo gęste „odwzorowanie” sygnału – to sporo powyżej standardowego CD (44,1 kHz), co jest wręcz wymagane przy nagraniach profesjonalnych, masteringu audio czy pracy w studiu. Wartość 16 bitów z kolei oznacza 65 536 poziomów kwantyzacji, co w praktyce daje szeroki zakres dynamiki oraz minimalizuje zniekształcenia kwantyzacyjne. To właśnie tego typu parametry wybiera się w sytuacjach, gdy priorytetem jest zachowanie maksymalnej jakości dźwięku, np. w archiwizacji nagrań, miksie czy przy masteringu materiałów muzycznych. Moim zdaniem, jeżeli zależy komuś na audiofilskiej jakości i nie ogranicza go pojemność dysku, to takie ustawienia są naturalnym wyborem. Przy pracy z materiałem do dalszej obróbki jest to wręcz standard – można potem ew. konwertować do niższych parametrów na potrzeby publikacji, ale zawsze warto zaczynać od jak najlepszego materiału źródłowego. Spotyka się to praktycznie w każdym profesjonalnym studiu nagraniowym.
Wybierając parametry pliku do cyfrowego zapisu dźwięku, łatwo wpaść w pułapkę myślenia, że dowolny wzrost jednej wartości (np. częstotliwości próbkowania) zawsze skutkuje lepszą jakością, a format pliku jest mniej istotny. Jednak to nie do końca tak działa. Plik .wav z próbkowaniem 96 kHz, ale tylko 8 bitów, może wyglądać atrakcyjnie na pierwszy rzut oka, bo 96 kHz to już poziom profesjonalny, tyle że 8 bitów to bardzo niska rozdzielczość. Efekt? Drastycznie ograniczona dynamika sygnału (tylko 256 poziomów kwantyzacji), co w praktyce daje dźwięk mocno zniekształcony i ziarnisty, kompletnie nieprzydatny w zastosowaniach studyjnych czy archiwizacyjnych. Z kolei pliki .aiff lub .wav z nawet ekstremalnie wysokim próbkowaniem (jak 192 kHz), ale również tylko 8 bitami, będą miały ten sam problem – szerokie pasmo, ale tragicznie niską jakość odwzorowania amplitudy. 16 bitów to absolutne minimum dla profesjonalnego dźwięku, a 8 bitów sprawdza się co najwyżej w bardzo prostych zastosowaniach, np. do generowania efektów dźwiękowych w retro grach czy urządzeniach o bardzo ograniczonych zasobach. Z kolei opcja 48 kHz przy 16 bitach (w .aiff) to już standard stosowany np. w produkcji wideo czy sprzęcie broadcastowym, ale nie daje aż takiej szczegółowości jak 96 kHz, która jest oczekiwana przy pracy z materiałem do masteringu czy archiwizacji. Trzeba mieć na uwadze, że dobry format (nieskompresowany, bezstratny), wysoka częstotliwość próbkowania oraz odpowiednia głębia bitowa muszą iść ze sobą w parze – nie wystarczy tylko wybrać jeden z tych parametrów na wysokim poziomie. Moim zdaniem najczęstszy błąd to niedocenianie znaczenia bitów, bo to od nich zależy naturalność i głębia dźwięku – nawet genialnie wysokie próbkowanie nie uratuje kiepskiej rozdzielczości bitowej.