DDP, czyli Disc Description Protocol, to od lat uznawany standard w branży fonograficznej do przekazywania gotowego materiału audio do tłoczni płyt CD. To nie jest zwykły format audio, tylko specjalny zestaw plików opisujących dokładnie zawartość płyty – ścieżki, indeksy, kody ISRC, CD-Text i inne metadane, które są bardzo ważne przy profesjonalnej produkcji. Tłocznie CD praktycznie zawsze wymagają masterów w formacie DDP, bo gwarantuje to integralność danych i minimalizuje ryzyko błędów podczas tłoczenia. Moim zdaniem, jeśli ktoś poważnie myśli o wydawaniu muzyki na CD, nie ma sensu kombinować z innymi formatami – DDP jest bezpieczny, uniwersalny i obsługiwany przez wszystkie profesjonalne systemy. Przykładowo, większość programów do masteringu, jak Wavelab czy HOFA, pozwala bez problemu tworzyć paczki DDP, w których są nawet sumy kontrolne plików. Dzięki temu tłocznia może zweryfikować, czy nic się nie uszkodziło w trakcie przesyłki. Dodatkowa zaleta to obsługa wszystkich nowoczesnych funkcji płyt CD, jak PQ Codes czy CD-Text. Jeżeli ktoś jeszcze korzysta z płyt fizycznych, to naprawdę warto dobrze ogarnąć DDP i nie próbować oddawać mastera w formatach przeznaczonych do czegoś zupełnie innego.
Wybór odpowiedniego formatu do eksportu mastera audio dla tłoczni CD bywa mylący, zwłaszcza gdy na liście znajdują się różne typy obrazów płyt. Często spotykam się z sytuacją, gdzie ktoś wybiera IMG, MDS albo NRG, sugerując się tym, że to popularne formaty obrazów płyt, z którymi radzi sobie większość domowych nagrywarek czy programów typu Nero lub Alcohol 120%. Tyle że problem polega na tym, że żaden z tych formatów nie jest branżowym standardem masteringu audio. IMG i NRG to typowe obrazy płyt, ale nie mają wbudowanego wsparcia dla wszystkich niezbędnych informacji, które muszą znaleźć się na profesjonalnym CD Audio – jak chociażby pełne znaczniki PQ, ISRC czy CD-Text. MDS to z kolei format używany głównie do kopiowania płyt DVD lub gier i raczej nie obsługuje specyfiki płyt audio. Co więcej, pliki te nie dają tłoczni żadnej gwarancji, że materiał nie został przypadkowo zmieniony albo uszkodzony – brakuje tam sum kontrolnych oraz procedur autoryzacji całej zawartości. To są po prostu rozwiązania wygodne do archiwizacji lub domowego wypalania, ale nie do profesjonalnego przekazania mastera do produkcji seryjnej. Bardzo często osoby nowe w temacie sugerują się popularnością tych formatów lub mylą je z DDP, ale niestety tłocznie nie przyjmują takich paczek, bo mogą się pojawić błędy, brakujące metadane, a nawet niezgodności z Red Bookiem (czyli specyfikacją płyt CD Audio). Dlatego tak ważne jest, żeby przy eksporcie gotowego materiału na CD używać wyłącznie DDP – to standard, który zapewnia spójność, bezpieczeństwo i pełną kompatybilność z systemami produkcyjnymi.