W sygnale cyfrowym poziom 0,0 dBFS (decibels relative to full scale) oznacza absolutne maksimum — to jest ten „sufit”, do którego możemy się zbliżyć, ale nie możemy go przekroczyć, bo nie ma już wyższych wartości. Wyobraź sobie, że pracujesz w DAW-ie albo mikserze cyfrowym: jeżeli wskaźnik pokazuje 0,0 dBFS, to znaczy, że twój sygnał dotarł do granicy możliwości przetwarzania przez system cyfrowy. Przekroczenie tej wartości prowadzi od razu do cyfrowych przesterowań (clippingu), co w praktyce brzmi bardzo nieprzyjemnie – sygnał zostaje ucięty, traci dynamikę i pojawiają się zniekształcenia. Właśnie dlatego w profesjonalnych studiach, podczas nagrań czy masteringu, zawsze pilnuje się, żeby poziomy szczytowe nie dobijały do 0,0 dBFS, a zostawia się tzw. „headroom”, czyli np. -0,3 dBFS lub -1 dBFS, żeby uniknąć przypadkowego przekroczenia pełnej skali. Ale jeśli pytamy o absolutnie najwyższy możliwy poziom w zapisie cyfrowym, to jest to właśnie 0,0 dBFS — dalej już nie ma „cyfrowo” nic, bo to jest granica zero-jedynkowego świata. Moim zdaniem warto o tym pamiętać, szczególnie gdy przerabia się ścieżki audio na różnych etapach produkcji, bo łatwo przeoczyć pojedyncze piki, które mogą „przekroczyć” tę granicę. Z praktyki: lepiej ustawić limiter i pracować poniżej tej wartości, ale sama definicja dBFS jasno mówi – 0,0 dBFS to maksimum, punkt odniesienia, do którego mierzymy wszystko poniżej.
Wielu osobom może się wydawać, że wartości ujemne dBFS, takie jak -18,0 dBFS czy -6,0 dBFS, mogą być szczytowe, bo w niektórych sytuacjach, np. podczas nagrań czy miksu, to właśnie takie poziomy są rekomendowane jako bezpieczne i optymalne dla zachowania dynamiki. Ale to wyłącznie kwestia praktyki, nie technicznego maksimum. W standardzie cyfrowym dBFS jest skalą, w której 0,0 dBFS oznacza maksymalny możliwy poziom sygnału – to jest szczyt, do którego dąży lub przed którym przestrzega każdy realizator dźwięku. Wszystko poniżej zera to po prostu niższy poziom, zostawiony najczęściej po to, żeby nie dopuścić do przesterowania. Warto pamiętać, że -0,3 dBFS bywa stosowane jako praktyczny limit przy masteringu, żeby uniknąć przypadkowych przesterów przy konwersji lub kompresji plików, ale to nadal nie jest absolutne maksimum. Niektórzy mylą ten bufor bezpieczeństwa z wartością szczytową, bo przecież większość materiałów muzycznych nie dobija do „zera”, tylko zostaje trochę poniżej. Z mojego doświadczenia wynika, że to częsty błąd – utożsamianie poziomu zalecanego operacyjnie z poziomem granicznym systemu cyfrowego. Standardy branżowe, zarówno w broadcastingu, jak i produkcji muzycznej (chociażby EBU R128 czy AES), jasno określają, że 0,0 dBFS jest tą granicą, której nie wolno przekroczyć. Każda wartość poniżej zera to po prostu zapas, a nie szczyt możliwości systemu. Jeśli podejdziemy do tego od strony technicznej, to rejestratory, interfejsy czy DAW-y nie pozwalają na wygenerowanie wyższego poziomu niż 0,0 dBFS. Przekroczenie tego progu skutkuje natychmiastowym clippingiem, czyli cyfrowym obcięciem sygnału. Podsumowując, mylenie poziomów operacyjnych z fizycznym limitem systemu cyfrowego jest dość powszechne, ale to właśnie 0,0 dBFS stanowi najwyższy możliwy poziom sygnału cyfrowego, a wszystko niżej to jedynie kwestia wyboru marginesu bezpieczeństwa.