VBR to skrót od Variable Bitrate, co oznacza zmienną przepływność bitową. To bardzo charakterystyczne dla nowoczesnych formatów kompresji audio i wideo – na przykład w MP3, MPEG-4 czy H.264. W praktyce VBR polega na tym, że bitrate nie jest sztywnie ustalony, tylko dostosowuje się dynamicznie w zależności od złożoności fragmentu sygnału. Prościej mówiąc – tam, gdzie dużo się dzieje (np. szybka akcja w filmie, dynamiczne sceny, złożona muzyka), bitrate rośnie, żeby zachować jakość. Tam, gdzie sceny statyczne czy prosta cisza w audio – bitrate automatycznie spada i nie marnujemy miejsca. Dzięki temu pliki z VBR zwykle mają lepszy stosunek jakości do rozmiaru niż w przypadku stałego bitrate (CBR). Moim zdaniem, jak ktoś koduje nagrania do archiwum czy przesyła przez sieć o nieregularnej przepustowości, to VBR to jest naprawdę praktyczny wybór. Branżowe standardy bardzo często preferują VBR tam, gdzie zależy na maksymalnej jakości przy oszczędności pasma czy powierzchni dyskowej – np. YouTube czy Spotify korzystają z tego rozwiązania. Z mojego doświadczenia, przy montażu wideo zawsze warto upewnić się, że program eksportuje materiał w VBR, żeby nie tracić jakości na dynamicznych scenach. To takie trochę sprytne podejście do zarządzania ograniczonymi zasobami, wykorzystując je dokładnie tam, gdzie są potrzebne.
Wielu osobom może się wydawać, że skróty takie jak CBR, ABR czy MBR oznaczają zmienną przepływność bitową, bo są często używane w materiałach o kompresji cyfrowej. Jednak każdy z nich odnosi się do nieco innego podejścia technologicznego. CBR to Constant Bitrate, czyli stała przepływność bitowa – ustawia się konkretną wartość bitrate i cały plik zawsze trzyma się tej prędkości, niezależnie od tego, czy scena jest prosta, czy bardzo złożona. To niby wygodne przy transmisjach na żywo albo tam, gdzie sieć ma określone wymagania, ale szczerze mówiąc, nie jest to optymalne pod względem jakości do rozmiaru pliku, szczególnie przy multimediach o zmiennej dynamice. ABR, czyli Average Bitrate, trochę miesza pojęcia – tu ustalamy docelową średnią wartość bitrate dla całego pliku, a algorytm w tle balansuje bitrate w zależności od fragmentu, ale zawsze trzyma się narzuconej średniej. To takie pół na pół – niby elastyczność, ale jednak ograniczona, bo jak są długie fragmenty wymagające więcej danych, to i tak trzeba się zmieścić w limicie. MBR natomiast, choć brzmi solidnie, w branży multimedialnej najczęściej odnosi się do Master Boot Record w komputerach, co totalnie nie ma związku z przepływnością sygnału. Zdarza się, że ktoś nazwie MBR jako Maximum Bitrate, ale to nie jest ustalony standard i raczej jest to pojęcie dodatkowe, nie główny tryb pracy kodeków. Typowym błędem jest mylić te skróty, bo w praktyce spotyka się je w różnych kontekstach i nie zawsze wiadomo, co naprawdę znaczą. Dlatego warto zapamiętać: jeśli chodzi o dynamiczne dostosowanie bitrate’u do treści, to tylko VBR jest oficjalnie uznanym standardem na to rozwiązanie i właśnie ta metoda daje największą elastyczność przy zachowaniu wysokiej jakości. Pozostałe podejścia są ograniczone określonymi wymaganiami transmisyjnymi lub technicznymi i nie spełniają definicji zmiennej przepływności w pełnym tego słowa znaczeniu.