Prawidłowo, do opisywania płyt CD czy DVD najlepiej wykorzystać flamaster niezawierający alkoholu. To nie jest tylko wymysł producentów czy czcza ostrożność – chodzi tutaj o konkretne ryzyko uszkodzenia danych. Markery alkoholowe mają w składzie rozpuszczalniki, które mogą przenikać przez cienką warstwę ochronną płyty i naruszyć warstwę z danymi – tę, na której faktycznie zapisane są Twoje pliki czy muzyka. Zdarza się, że po kilku miesiącach, a czasem nawet wcześniej, na powierzchni pojawiają się przebarwienia, pęknięcia albo ślady rozpuszczalnika, przez co płyta jest po prostu do wyrzucenia. Z mojego doświadczenia wynika, że najlepiej sprawdzają się specjalne markery dedykowane do płyt, które można kupić w większości sklepów komputerowych – mają miękką końcówkę i tusz bez alkoholu. Branżowe zalecenia, np. organizacji ISO czy wytyczne producentów optycznych nośników, jasno wskazują: nie używać ostrych narzędzi, długopisów, ani markerów zawierających alkohol. Takie proste działanie jak dobór odpowiedniego pisaka potrafi zdecydować, czy Twoje archiwum wytrzyma kilka miesięcy, czy kilkanaście lat. Moim zdaniem zawsze warto zainwestować te parę złotych więcej, żeby nie narazić się na utratę cennych danych.
Wielu osobom wydaje się, że do opisywania płyt CD czy DVD można użyć praktycznie dowolnego narzędzia do pisania, bo przecież płyta wydaje się dość trwała. To niestety bardzo mylące przekonanie. Użycie długopisu kusi – jest zawsze pod ręką, zostawia wyraźny ślad, ale niestety końcówka długopisu jest na tyle twarda, że może uszkodzić cienką, ochronną warstwę poliwęglanu. W skrajnych przypadkach może dojść wręcz do punktowego pęknięcia powierzchni, szczególnie jeśli ktoś mocniej przyciśnie – a wtedy dane z płyty mogą być nieczytelne. Ostry rysik to już w ogóle zły pomysł – nawet nie chodzi tylko o rysowanie, ale o możliwość fizycznego naruszenia warstw, w których zapisane są dane. Płyty optyczne nie są tak odporne, jak się wydaje; ich powierzchnia jest podatna na mikrouszkodzenia, które potem mogą prowadzić do błędów odczytu. Markery alkoholowe także wydają się z pozoru praktyczne; piszą niemalże na każdej powierzchni, ale niestety ich składniki chemiczne – głównie alkohole i inne rozpuszczalniki – mogą wnikać przez lakier ochronny i uszkadzać warstwę zapisu. Z perspektywy praktyka, wystarczy kilka miesięcy, żeby pojawiły się przebarwienia lub nawet mikropęknięcia na płycie. Często bagatelizuje się te zalecenia, bo wydaje się, że to przesada producentów, ale fakty są takie, że takie błędy prowadzą do szybkiej degradacji nośnika. Najlepszą praktyką, zgodnie z zaleceniami branżowymi i doświadczeniem ludzi zajmujących się archiwizacją danych, jest stosowanie specjalnych markerów bezalkoholowych – są przeznaczone właśnie do tego celu i zapewniają, że opisywanie nie wpłynie negatywnie na trwałość płyty. Ostatecznie, to niewielki koszt w porównaniu z potencjalną utratą ważnych danych.