De-esser to narzędzie, które w branży muzycznej i studyjnej jest praktycznie standardem przy obróbce wokali, zwłaszcza jeśli chodzi o walkę z sybilantami. Sybilanty to takie charakterystyczne, nieprzyjemne w odbiorze głoski, głównie „s”, „sz”, „cz”, które często mogą brzmieć zbyt ostro i kłuć w uszy po nagraniu wokalu. De-esser działa trochę jak bardzo selektywny kompresor – skupia się tylko na wybranym paśmie częstotliwości, najczęściej gdzieś między 5 a 10 kHz, tam gdzie te sybilanty są najmocniejsze. Co ciekawe, w dobrych studiach często używa się nawet kilku de-esserów na różnych etapach miksu, dostosowując je do różnych fragmentów utworu. Sam proces polega na chwilowym ściszaniu sybilantów, nie psując przy tym całej barwy wokalu. Dzięki temu głos staje się przyjemniejszy w odbiorze i nie męczy słuchacza. Z mojego doświadczenia najlepiej ustawiać de-esser, słuchając na różnych głośnościach – często to, co na słuchawkach jeszcze brzmi dobrze, w dużych monitorach już jest zbyt agresywne. Branża od lat korzysta z de-esserów, bo to najprostszy i najskuteczniejszy sposób na ujarzmienie tych syczących dźwięków. Warto też pamiętać, że nieumiejętne użycie tego procesora może sprawić, że wokal stanie się matowy, więc wszystko z wyczuciem. Tak czy inaczej, jeśli ktoś pracuje z wokalami, de-esser to absolutna podstawa do walki z sybilantami – tego nie da się przeskoczyć żadnym innym efektem.
Wielu początkujących realizatorów dźwięku myli funkcje różnych procesorów efektowych i dynamicznych, co często prowadzi do wyboru niewłaściwego narzędzia do konkretnego zadania. Reverb, czyli pogłos, służy do nadania dźwiękowi przestrzeni, symulując akustykę pomieszczeń – od małych pokoi po wielkie hale. Zastosowanie reverbu na ścieżce wokalu nie wpłynie na sybilanty, a wręcz może je czasami bardziej uwypuklić, jeśli są zbyt wyraźne przed efektem. Ogranicznik, znany też jako limiter, to rodzaj kompresora o bardzo wysokim ratio, używany głównie do zapobiegania przesterowaniom przez ograniczenie sygnału powyżej ustalonego progu. Owszem, ogranicznik chroni przed zbyt dużą głośnością, ale nie jest w stanie selektywnie wyłapać i zredukować tych nieprzyjemnych „syczących” dźwięków typowych dla sybilantów. Time stretch natomiast to zupełnie inna bajka – jest to proces zmiany długości trwania dźwięku bez zmiany wysokości (albo odwrotnie). Stosuje się go np. do dostosowywania tempa wokalu do tempa utworu, ale nie ma on żadnego wpływu na charakterystykę sybilantów. Z mojego doświadczenia jednym z najczęstszych błędów jest przekonanie, że ogólna obróbka dynamiki, np. kompresja czy limiter, wystarczy do ujarzmienia sybilantów. W praktyce to nie działa, bo te dźwięki są bardzo krótkie i występują tylko w wąskim zakresie częstotliwości. Dlatego właśnie de-esser, jako wyspecjalizowany procesor, został stworzony do tego zadania. Branżowe standardy jasno wskazują: do redukcji sybilantów stosujemy de-esser, bo żaden inny efekt nie jest w stanie tak precyzyjnie wychwycić i przytłumić tych drażliwych fragmentów bez szkody dla reszty wokalu.