Dobrze wybrana odpowiedź – 32 bity to realnie konieczna rozdzielczość, by osiągnąć zakres dynamiki aż 192 dB. Wynika to z podstawowych wzorów dotyczących przetwarzania sygnałów analogowo-cyfrowych. Teoretycznie, jedna liczba bitowa daje nam około 6,02 dB dynamiki, więc przy 32 bitach mamy ponad 192 dB (dokładniej: 32 × 6,02 ≈ 192,64 dB). W praktyce taki zakres dynamiki znacznie przekracza potrzeby i możliwości percepcyjne człowieka, bo nawet najcichsze i najgłośniejsze dźwięki, które słyszymy, mieszczą się w dużo węższym przedziale – około 120 dB. Jednak sprzęt studyjny klasy high-end, rozwiązania DAW czy formaty typu floating point 32-bit stosuje się tam, gdzie istotna jest pełna swoboda obróbki sygnału, np. w profesjonalnej produkcji muzycznej, masteringu czy archiwizacji dźwięku bez strat jakości. Takie podejście pozwala na zaawansowaną edycję bez ryzyka powstawania zniekształceń czy utraty subtelnych niuansów. Z mojego doświadczenia, nawet jeśli nie zawsze wykorzystamy całe 32 bity w końcowym pliku, to podczas pracy nad nagraniem lepiej mieć ten zapas, bo zabezpiecza to przed tzw. clippingiem oraz utratą informacji. W sumie, 32 bity to już takie „all inclusive” dla zawodowców, a te 192 dB to wartość czysto teoretyczna, ale ważna w kontekście norm ISO i AES, które opisują wymagania dla konwersji sygnałów audio na najwyższym poziomie.
Wiele osób myśli, że już 16 czy 24 bity to maksimum możliwości i wystarczy do wszystkiego, ale to nie do końca tak działa, jeśli chodzi o uzyskanie dynamiki na poziomie 192 dB. Przede wszystkim, 8 bitów daje około 48 dB zakresu dynamiki (8 × 6,02), co jest za mało nawet do podstawowych zastosowań audio, bo łatwo można usłyszeć szum kwantyzacji, szczególnie przy cichych fragmentach. 16 bitów, czyli standard CD-Audio, zapewnia 96 dB, co już jest naprawdę nieźle i wystarcza do większości domowych i konsumenckich zastosowań, ale nie osiągnie się tu 192 dB. 24 bity, szeroko stosowane w profesjonalnym nagraniu i miksie, dają około 144 dB dynamiki – to świetny wynik, często nawet wykraczający poza potrzeby człowieka, bo przecież nasze uszy wytrzymują w granicach około 120 dB bez ryzyka uszkodzenia. Jednak nawet 24 bity to za mało, żeby przekroczyć barierę 192 dB. To, że w studiach i interfejsach audio popularne są 24 bity, wynika z kompromisu pomiędzy jakością, wydajnością przetwarzania i zajmowaną przestrzenią na dysku. Ale jeśli chodzi o ekstremalnie wysoką dynamikę, która przydaje się w sytuacjach wymagających nieograniczonej edycji, miksowania i renderowania plików audio bez utraty jakości – tu dopiero wygrywa 32 bity. Spotyka się też często myślenie, że powyżej 16 bitów ludzkie ucho już nie słyszy różnicy, ale to uproszczenie – w obróbce sygnału, przy dużej ilości przetworzeń i sumowania torów, wyższa rozdzielczość zabezpiecza przed utratą drobnych szczegółów i powstawaniem artefaktów. Moim zdaniem, nie da się osiągnąć 192 dB przy niższej rozdzielczości, nawet jeśli wydaje się, że 24 bity to już kosmicznie dużo – matematyka i fizyka są tu jednak nieubłagane.