Właśnie o to chodzi w praktyce audio – zniekształcenia dźwięku najlepiej rozpoznawać poprzez wsłuchiwanie się w obecność syczących i jaskrawych dźwięków. Przykład? Jeśli słuchasz muzyki i nagle głos wokalisty brzmi jakby miał "syczące S" albo talerze perkusji robią się nieprzyjemnie ostre, to prawie na pewno mamy do czynienia ze zniekształceniami harmonicznymi lub intermodulacyjnymi. Takie artefakty wychodzą na jaw właśnie przy źle ustawionym sprzęcie albo źle dobranych komponentach audio. W branży – zarówno w studiach nagraniowych, jak i na koncertach – inżynierowie dźwięku zawsze zaczynają kontrolę jakości od analizy takich właśnie sybilantów i zniekształceń. Moim zdaniem to jest najprostszy i najbardziej skuteczny sposób, bo nie potrzeba do tego żadnej specjalistycznej aparatury pomiarowej, a tylko własne, dobrze wyćwiczone ucho. Co ciekawe, standardy takie jak ITU-R BS.1116-3 dokładnie opisują takie metody oceny zniekształceń: chodzi o szybkie wychwycenie nienaturalnych, "ostrych" elementów brzmienia. Stąd profesjonalistom często wystarczy krótki odsłuch i już wiedzą, że coś nie gra. W praktyce, im mniej takich nieprzyjemnych, syczących dźwięków, tym lepsza jakość odtwarzania. Takie podejście daje też szybkie rezultaty podczas kalibracji sprzętu – od razu wiadomo, czy coś trzeba poprawić.
Przy ocenie zniekształceń dźwięku bardzo łatwo jest popełnić błąd i pomylić je z innymi cechami brzmienia, które niekoniecznie świadczą o jakości reprodukcji. Równowaga sceny dźwiękowej, choć ważna przy ogólnej ocenie systemu audio i odbiorze przestrzennym, nie jest bezpośrednim wskaźnikiem obecności zniekształceń. To bardziej parametr związany z rozmieszczeniem źródeł w przestrzeni oraz naturalnością obrazu akustycznego, a nie z czystością sygnału. Podobnie, lokalizacja obrazu scenicznego dotyczy bardziej precyzji pozycjonowania poszczególnych instrumentów czy wokali w miksie – jej zaburzenia mogą wynikać ze złego rozmieszczenia głośników, akustyki pomieszczenia czy jakości nagrania, ale niekoniecznie ze zniekształceń samych w sobie. Komfort długotrwałego słuchania to z kolei cecha bardzo subiektywna; owszem, nadmierne zniekształcenia mogą męczyć ucho, lecz równie dobrze może to być kwestia preferencji słuchacza, rodzaju muzyki czy nawet indywidualnej wrażliwości. Prawdziwe zniekształcenia akustyczne objawiają się konkretnymi, słyszalnymi artefaktami – najczęściej w postaci syczących, ostrych dźwięków lub zniekształceń harmonicznych, które są jednoznacznie niepożądane i łatwo zauważalne nawet bez specjalistycznego sprzętu. Z mojego doświadczenia często myli się przyczyny problemów i szuka ich w złym miejscu. Najlepsi realizatorzy zaczynają ocenę właśnie od tego, co najbardziej oczywiste i najbardziej drażni ucho, bo to daje najszybszą informację o realnej jakości dźwięku. W codziennej pracy z dźwiękiem warto pamiętać, że tylko konkretne testy odsłuchowe pod kątem obecności syczących i ostrych zniekształceń dają prawdziwy obraz sytuacji, a nie ogólne wrażenia czy odczucia przestrzenne. To jest właśnie sedno rzetelnej oceny sprzętu audio.