Citylight to zdecydowanie najtrafniejszy wybór, jeśli chodzi o reklamę w wiatach przystankowych komunikacji miejskiej. To właśnie te podświetlane witryny reklamowe są projektowane specjalnie do montażu w takich miejscach, żeby przyciągać wzrok zarówno pasażerów, jak i przechodniów – niezależnie od pory dnia. Moim zdaniem dużym plusem citylightów jest to, że są one zwykle umieszczane na wysokości wzroku, więc trudno je przeoczyć. Dodatkowo, podświetlenie sprawia, że plakat jest czytelny nawet po zmroku, co bardzo podnosi efektywność reklamy. W praktyce ogromna liczba firm, które chcą mieć swoją reklamę blisko potencjalnych klientów korzystających z komunikacji miejskiej, wybiera właśnie ten format. Citylighty są też standaryzowane pod kątem wymiarów (najczęściej 120x180 cm), co ułatwia produkcję i wymianę kreacji reklamowych. Z doświadczenia mogę dodać, że agencje reklamowe chwalą sobie citylighty za stosunkowo niskie koszty ekspozycji i szeroki zasięg przy intensywnym ruchu miejskim. Warto pamiętać, że to rozwiązanie jest zgodne z najlepszymi praktykami branżowymi i standardami outdooru – citylighty należą do tzw. mebli miejskich, czyli infrastruktury reklamowej zintegrowanej z przestrzenią publiczną.
Billboardy, choć bardzo popularne w reklamie zewnętrznej, są konstrukcjami przeznaczonymi do ekspozycji przy drogach czy na dużych, wolnych przestrzeniach i mają zupełnie inne wymiary, często przekraczające 12 metrów kwadratowych. Montaż takiego nośnika w wiacie przystankowej byłby praktycznie niemożliwy zarówno ze względów technicznych, jak i estetycznych. Często spotykam się z mylnym przekonaniem, że każda reklama zewnętrzna to billboard, jednak w praktyce formaty te mają zupełnie inne zastosowania. Diapazon i freeboard to pojęcia, które raczej nie funkcjonują na rynku reklamy outdoorowej w Polsce – moim zdaniem ich wybór wynika z nieporozumienia lub braku znajomości branżowej terminologii. Diapazon czasem pojawia się w innych krajach jako określenie nietypowych, szerokich nośników, ale nigdy nie był standardem w wiatach przystankowych. Freeboard natomiast nie istnieje jako oficjalny format nośnika reklamowego, więc jego wybór świadczy raczej o niewłaściwym dopasowaniu narzędzia do celu. Typowym błędem jest wrzucanie wszystkich form reklamy zewnętrznej do jednego worka i nieuwzględnianie specyfiki miejsca ekspozycji – a przecież przestrzeń przystankowa wymaga innych rozwiązań niż ruchliwa arteria. Z mojego doświadczenia wynika, że agencje, które przeszacowują rozmiar lub wybierają niestandardowe nazwy, później mają problem z efektywnością i widocznością kampanii. W praktyce liczy się nie tylko sam rozmiar, ale też dopasowanie konstrukcji do infrastruktury miejskiej oraz wygoda odbiorcy – to właśnie citylight spełnia te warunki najlepiej, bo został stworzony stricte do wiat przystankowych.