Wskaźnik rentowności kampanii reklamowej (Rr) pozwala bardzo jasno ocenić, czy inwestycja w reklamę przyniosła oczekiwany, finansowy efekt. W tym przypadku kluczowe było poprawne wykorzystanie wzoru: przyrost sprzedaży wywołanej reklamą dzielimy przez poniesione nakłady. Czyli: 46 000 zł (wartość sprzedaży po kampanii) minus 36 400 zł (wartość sprzedaży przed kampanią) daje nam 9 600 zł przyrostu. Następnie te 9 600 zł dzielimy przez 8 000 zł kosztów kampanii – i to właśnie daje nam wynik 1,2. Dla praktyków marketingu taki wskaźnik powyżej 1 świadczy o tym, że kampania jest opłacalna: każda wydana złotówka wygenerowała 1,2 zł dodatkowej sprzedaży. Moim zdaniem, to bardzo przydatne narzędzie, szczególnie w codziennej pracy agencji reklamowych oraz działów marketingu w firmach. Takie kalkulacje pokazują, czy warto kontynuować podobne działania, czy może lepiej szukać innych rozwiązań. Warto pamiętać, że branżowe standardy podpowiadają, żeby takie wskaźniki analizować nie tylko jednorazowo, ale też w dłuższym okresie – i zestawiać wyniki z różnych kampanii. Dzięki temu można naprawdę świadomie zarządzać budżetem reklamowym. Często spotykam się też z przypadkami, gdzie ktoś myli przychód z zyskiem – tu liczymy przyrost sprzedaży, nie zysk netto, bo to dwa różne pojęcia. Jeśli interesujesz się analityką marketingową, to warto zgłębić temat ROI – jest zbliżony, ale uwzględnia również wszystkie koszty prowadzenia działalności.
Analizując odpowiedź, trzeba zwrócić uwagę na kilka typowych błędów, które potrafią pojawić się podczas obliczania wskaźnika rentowności kampanii reklamowej. Wiele osób błędnie zakłada, że wystarczy podzielić końcowy wynik sprzedaży przez poniesione koszty, co prowadzi do kompletnie nieadekwatnych wartości, takich jak 2 lub nawet liczby ujemne. W praktyce branżowej i według dobrych standardów marketingowych kluczowe jest, by najpierw policzyć faktyczny przyrost sprzedaży – czyli różnicę między sprzedażą po kampanii a sprzedażą sprzed działań reklamowych. Dopiero ten przyrost zestawiamy z kosztami kampanii. Częstym błędem jest także nieuwzględnianie podstawowej matematyki biznesowej: wynik ujemny jak -2 pojawia się, gdy ktoś odwróci licznik z mianownikiem lub odejmie w niewłaściwą stronę, a przecież w praktyce rentowność nie powinna przyjmować takich wartości w kontekście wzrostu sprzedaży. Warto też pamiętać, że odpowiedzi typu 0,6 pojawiają się, gdy ktoś dzieli koszt kampanii przez przyrost sprzedaży, zamiast odwrotnie – to prosta, ale kosztowna pomyłka. Często spotykam się z tym, że ktoś interpretuje wskaźnik jako stosunek całkowitej sprzedaży do kosztów, zamiast skupić się na realnej zmianie, którą wywołała reklama. Branża reklamowa kładzie duży nacisk na mierzenie efektywności działań właśnie przez analizę przyrostów, bo to pozwala ocenić faktyczny wpływ kampanii. Moim zdaniem takie potknięcia wynikają nie tyle z braku wiedzy, co z pośpiechu i pewnej rutyny. Warto zawsze wrócić do wzoru i krok po kroku przeanalizować, co właściwie mierzymy – dzięki temu nasze decyzje będą oparte na twardych danych, nie na przypadkowych domysłach.