Harmonogram z literką B super pasuje do tego, co nazywamy pulsacyjną emisją spotów w telewizji. To znaczy, że te spoty nie są puszczane regularnie, tylko w różnych odstępach czasowych, co pozwala na takie intensywne działania, kiedy jest to najważniejsze, a potem znowu się trochę uspokoić. W harmonogramie B widzimy, że liczba spotów zmienia się od 1 do 3, co naprawdę świetnie oddaje całą ideę pulsacyjności. Uważam, że taki sposób organizacji reklam jest bardziej efektywny, bo nie nudzi odbiorców. Ktoś mógłby to porównać do kampanii wprowadzających nowe produkty czy sezonowe wyprzedaże – wtedy te reklamy są najbardziej intensywne w kluczowych momentach, jak weekendy czy ważne wydarzenia. Pulsacyjny harmonogram sprawia, że kampanie są skuteczniejsze, bo lepiej odpowiadają na to, co robią klienci, co jest zgodne z zasadami dobrego marketingu.
Patrząc na błędne odpowiedzi, można zauważyć, że wiele osób miało problem z tym, jak działa pulsacyjna emisja spotów. Często myśleli, że harmonogramy muszą być regularne i każdy dzień musi mieć taką samą liczbę spotów. To zupełnie nie tak działa w przypadku pulsacyjnego planowania, które opiera się na okresach większej aktywności, a nie na stałym rozłożeniu. Inne harmonogramy mogły sugerować, że emisje są ciągłe, co bardziej przypomina strategię stałą, a nie pulsacyjną. W praktyce, ciągłe emisje mogą nie mieć takiego wpływu na widzów, bo brak zaskoczenia może sprawić, że reklam będzie za dużo. Ważne jest, żeby zrozumieć, kiedy marka powinna być bardziej obecna w mediach, bo to wtedy może przynieść najlepsze efekty. Specjaliści w marketingu często przyglądają się temu, jak zachowują się klienci, co pozwala im lepiej wydawać budżet na reklamy i trafniej docierać do wybranych grup. No i jeszcze jedno: emisja musi być dostosowana do specyfiki rynku i oczekiwań konsumentów, więc analiza danych jest kluczowa w każdym etapie planowania kampanii.