Makieta to fizyczny model – w tym przypadku imitacja deseru – który powstaje z różnych materiałów po to, by maksymalnie wiernie oddać wygląd rzeczywistego produktu. Taka forma prezentacji jest standardem zwłaszcza w branży reklamowej, kiedy trzeba na żywo pokazać klientowi, jak produkt będzie wyglądał w spocie lub na zdjęciach, zanim jeszcze trafi do produkcji lub planu filmowego. Moim zdaniem makiety mają ogromną przewagę w sytuacjach, gdy liczy się nie tylko sam wygląd, ale i możliwość dotknięcia, zobaczenia proporcji czy gry światła na powierzchni. Praktyka pokazuje, że makiety świetnie sprawdzają się przy fotografowaniu jedzenia, bo wiele rzeczy „prawdziwych” szybko się psuje, topi, albo wygląda inaczej w obiektywie. Robienie makiet wymaga wyczucia materiałów i znajomości technologii – niektórzy artyści specjalizują się tylko w tym! W branży przyjęło się, że makieta powinna być zrobiona tak, by z odległości kilku metrów nie było widać różnicy między nią a prawdziwym produktem. Często korzysta się z materiałów takich jak gips, styropian, tworzywa sztuczne, a nawet modelarskie farby spożywcze. To taka trochę sztuczka, ale bardzo ceniona przez specjalistów od reklamy i prezentacji – bo klient widzi „na żywo” efekt końcowy, a nie tylko rysunek czy wizualizację na ekranie.
Wśród często spotykanych pomyłek przy rozpoznawaniu form prezentacji projektu reklamowego pojawia się zamienne używanie pojęć takich jak layout, wizualizacja 3D czy animacja statyczna. Layout, choć istotny w projektowaniu graficznym, to głównie płaska kompozycja – rysunek albo cyfrowy projekt rozmieszczenia elementów graficznych, tekstów czy zdjęć na stronie, plakacie lub innym nośniku. Przypomina to rodzaj technicznego szkicu do wydruku, nie ma formy przestrzennej ani możliwości fizycznego obejrzenia z każdej strony, co jest przecież kluczowe wtedy, gdy mówimy o imitacji produktu. Wizualizacja 3D również może wydawać się trafna, ale w praktyce jest to komputerowy model przestrzenny odwzorowujący cechy obiektu na ekranie, a nie w rzeczywistości – klient nie dotknie, nie zobaczy efektu światła czy cienia w realu. To bardzo ważne rozróżnienie, bo w branży reklamowej, kiedy potrzebna jest fizyczna prezentacja produktu, wizualizacje 3D traktuje się raczej jako pomocniczy krok koncepcyjny lub materiał do animacji, a nie finalną prezentację. Z kolei animacja statyczna to pojęcie mocno mylące – dotyczy najczęściej serii obrazów lub pojedynczych klatek pokazujących ruch, ale w rzeczywistości nie oddaje żadnych cech przestrzennych ani materialności obiektu. Często spotykam się z tym, że ktoś myli animację z makietą, bo obie mogą służyć prezentacji, ale ich funkcje i efekty są zupełnie różne. Praktyka i branżowe standardy jasno pokazują, że jeśli celem jest jak najwierniejsze pokazanie produktu w formie fizycznej, to tylko makieta spełnia te oczekiwania i pozwala klientowi realnie „doświadczyć” projektu jeszcze przed jego produkcją. Pozostałe formy są ważne we wczesnych etapach projektowania czy planowania, jednak nie zastąpią sensorycznego i przestrzennego odbioru, jaki daje prawdziwa makieta.