Sporządzenie spisu niezbędnych surowców do realizacji reklamy to absolutna podstawa w planowaniu produkcji — w branży nazywa się to zapotrzebowaniem materiałowym. W praktyce wygląda to tak: zanim jakakolwiek ekipa wejdzie na plan, ktoś musi dokładnie ustalić, jakie materiały, półprodukty i surowce będą potrzebne do wykonania wszystkich założonych elementów reklamy. Chodzi tu nie tylko o papier, folie, farby drukarskie czy płyty do druku, ale także o rzeczy typu kleje, podkłady, tkaniny, elementy montażowe itp. Takie podejście pozwala unikać nieprzyjemnych niespodzianek w stylu "brakło nam folii" czy "niestety nie mamy odpowiedniego podłoża". Moim zdaniem, sumienne przygotowanie zapotrzebowania materiałowego bardzo skraca czas realizacji całego projektu i minimalizuje koszty wynikające z nadmiernych zamówień lub przestojów. Branżowe standardy, np. wytyczne Polskiego Stowarzyszenia Reklamy Zewnętrznej, zawsze podkreślają wagę tego etapu. Dobrze zrobione zapotrzebowanie materiałowe jest fundamentem udanej logistyki w każdym projekcie reklamowym – bez tego nawet najlepszy pomysł może się wyłożyć na najprostszym etapie realizacyjnym. Moje doświadczenie pokazuje, że ci, którzy lekceważą ten aspekt, zwykle płacą za to dużo drożej później – nie tylko finansowo, ale i nerwowo.
Wiele osób myli pojęcia związane z planowaniem zasobów w produkcji reklamy, co prowadzi do sporych niejasności i problemów już na etapie realizacyjnym. Kalkulacja ilościowa faktycznie polega na określeniu ilości potrzebnych materiałów lub elementów do wykonania danej pracy, ale nie jest to stricte spis surowców — raczej matematyczne wyliczenie oparte na założeniach projektu. Kalkulacja wartościowa to już zupełnie inna bajka, bo dotyczy finansowego przeliczenia wartości materiałów czy usług, czyli ile będzie to wszystko kosztować, a nie tego, czego dokładnie trzeba. W praktyce, takie podejście bywa zgubne — łatwo wtedy pominąć istotne szczegóły, np. nietypowe materiały czy dodatkowe komponenty, które nie mieszczą się w standardowych kalkulacjach wartościowych czy ilościowych. Zapotrzebowanie sprzętowe z kolei odnosi się do listy urządzeń, maszyn lub narzędzi, które muszą być dostępne, żeby wykonać zadanie — to zupełnie inna kategoria, bo nie dotyczy materiałów zużywalnych, tylko środków trwałych lub wyposażenia. Typowym błędem w myśleniu jest wrzucanie do jednego worka wszystkiego, co potrzeba na projekt, zamiast rozdzielić kwestie materiałowe i sprzętowe. Z mojego doświadczenia wynika, że najbardziej opłaca się trzymać się branżowych standardów i już na starcie sporządzać precyzyjne zapotrzebowanie materiałowe — to pozwala uniknąć chaosu, opóźnień i konfliktów z dostawcami. Dobre praktyki produkcyjne jasno rozdzielają te pojęcia, bo każde z nich wymaga innego podejścia logistycznego i planistycznego. Lekceważenie tych różnic często kończy się tym, że coś na planie reklamy po prostu nie działa lub brakuje kluczowych materiałów, co potrafi rozwalić nawet najlepszą koncepcję kreatywną.