Kamienie ścierne są jednym z podstawowych narzędzi wykorzystywanych w konserwacji zabytków kamiennych, szczególnie przy mechanicznym usuwaniu nawarstwień metodą suchą. Stosowanie ich pozwala na precyzyjne kontrolowanie procesu czyszczenia, bo w przeciwieństwie do metod chemicznych operator ma bezpośredni wpływ na siłę nacisku, rodzaj ruchów czy miejsce działania. To bardzo ważne, żeby nie uszkodzić powierzchni detalu architektonicznego, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z historycznym kamieniem – bo każdy zbędny ubytek to bezpowrotna strata oryginalnej substancji. Z mojego doświadczenia wynika, że szczególnie przy twardych, odpornych na ścieranie kamieniach (np. piaskowiec, granit) kamienie ścierne sprawdzają się świetnie do usuwania starych zabrudzeń, resztek zapraw, osadów biologicznych. W praktyce dobiera się ściernicę o odpowiedniej gradacji, żeby nie porysować kamienia. Stosuje się też różne techniki: ruchy koliste, liniowe, czasem punktowe. W branży konserwatorskiej jest taka zasada, żeby najpierw próbować najłagodniejszych metod – i kamienie ścierne właśnie często są tym pierwszym, fizycznym wyborem. Co ciekawe, niektóre normy i wytyczne krajowe (np. zalecenia KONSERWATORA ZABYTKÓW) podkreślają, że narzędzia ścierne, używane z wyczuciem, pozwalają na zachowanie maksymalnej oryginalnej faktury kamienia. Oczywiście nigdy nie używa się ich „na siłę”, bo wtedy łatwo o nadmierne zeszlifowanie powierzchni. Warto pamiętać, że mechaniczne czyszczenie to zawsze kompromis między skutecznością a zachowaniem detalu.
W konserwacji zabytków kamiennych bardzo często pojawia się potrzeba usunięcia różnorodnych nawarstwień, takich jak brud, zanieczyszczenia atmosferyczne czy stare powłoki. Jednak wybór odpowiedniej metody jest kluczowy, bo zły dobór środków może prowadzić do nieodwracalnych uszkodzeń powierzchni. Często pojawia się błędne przekonanie, że do usuwania tych warstw można stosować chemikalia – na przykład alkalia albo rozpuszczalniki organiczne. Tymczasem alkalia, czyli zasady, wykazują agresywne działanie na wiele minerałów budujących kamień, nierzadko powodując nie tylko rozpuszczanie zabrudzeń, ale także uszkadzanie samego podłoża. Rozpuszczalniki organiczne w ogóle nie są zalecane do kamienia, bo ich działanie opiera się na rozpuszczaniu substancji organicznych, a zanieczyszczenia kamienne zwykle mają inną naturę. Co więcej, wprowadzenie takich preparatów w strukturę porowatego podłoża może prowadzić do niepożądanych reakcji chemicznych lub migracji zanieczyszczeń w głąb materiału. Naturalne glinki, jak sepiolit czy talk, stosuje się raczej do oczyszczania metodą mokrą – w formie past i okładów, które absorbują zanieczyszczenia, a nie do ścierania mechanicznego na sucho. Praktyka pokazuje, że te materiały nie mają właściwości ściernych i nie są efektywne przy usuwaniu trwałych, zmineralizowanych nawarstwień. Częstym błędem jest też utożsamianie metody suchej z dowolnym produktem sypkim – a przecież mechaniczne usuwanie na sucho wymaga materiału ściernego, który rzeczywiście usuwa warstwę przez tarcie. Moim zdaniem, podstawowy błąd w myśleniu polega tu na nieuwzględnieniu specyfiki materiału kamiennego oraz wymagań konserwatorskich, które jednoznacznie promują metody pozwalające na największą kontrolę procesu, właśnie takie jak stosowanie kamieni ściernych.