Dodanie kolejnej cyfry rzymskiej do numeracji warstw chronologicznych na rysunku stratygraficznym wymaga uwzględnienia zarówno stanu obiektu przed, jak i po konserwacji. To się naprawdę często spotyka w praktyce konserwatorskiej i wynika z konieczności dokumentowania całego procesu zmian zachodzących w strukturze warstw. Chodzi o to, żeby przyszły konserwator czy badacz miał jasny obraz, jak wyglądał obiekt przed jakimikolwiek działaniami oraz co się z nim stało później. Moim zdaniem to takie trochę archiwizowanie historii obiektu krok po kroku. W standardach branżowych, szczególnie tych wypracowanych przez ICOMOS i polskie wytyczne konserwatorskie, podkreśla się znaczenie rzetelnej dokumentacji każdej ingerencji. Bez takiego rozdzielenia, można by się pogubić, które warstwy zostały usunięte, a które pozostały, jakie nowe nawarstwienia powstały np. przy uzupełnieniach czy retuszach. Ciągła numeracja cyframi rzymskimi pozwala śledzić ewolucję obiektu – nie tylko tą historyczną, ale też wynikającą z działań konserwatorskich. Przykładowo, jeśli odkryjemy podczas konserwacji dodatkową warstwę, która wcześniej była niewidoczna, dodajemy nową cyfrę rzymską, dokumentując jej stan zarówno przed, jak i po zabiegach. To wszystko po to, żeby zachować pełen obraz historii i stanu zachowania dzieła – niby prosta rzecz, a ile roboty z tym bywa!
W podejściu do dokumentacji stratygraficznej warstw historycznych na obiekcie bardzo istotna jest precyzja i kompletność informacji. Zdarza się, że niektórzy zakładają, iż wystarczy oznaczać cyfry rzymskie tylko w odniesieniu do jednego wybranego momentu, na przykład po konserwacji albo tylko przed nią. Jednak taki sposób myślenia może prowadzić do poważnych nieporozumień w przyszłości. Jeśli ograniczymy się tylko do opisu stanu po konserwacji, tracimy możliwość odtworzenia pierwotnego układu warstw, jakie istniały przed ingerencją – a to przecież bywa kluczowe choćby przy badaniach porównawczych czy rekonstrukcjach. Analogicznie, opisując wyłącznie stan przed konserwacją, pomijamy zmiany, które zostały wprowadzone w trakcie działań konserwatorskich, a te przecież mogą istotnie wpływać na dalszą interpretację obiektu. Często pojawia się też mylne przekonanie, że wystarczy udokumentować momenty w trakcie konserwacji, czyli jakby środek procesu – to jednak prowadzi do fragmentarycznych danych, z których trudno później wyciągnąć pełne wnioski. W praktyce konserwatorskiej, zgodnie z międzynarodowymi i krajowymi wytycznymi, zaleca się, żeby numeracja warstw była prowadzona kompleksowo – przed, w trakcie i po konserwacji, ale tylko pełne porównanie stanu przed i po daje całościowy ogląd sytuacji. To jest kluczowe dla zachowania transparentności działań i dla możliwości odtworzenia historii obiektu w przyszłości. Pomijanie któregoś z etapów prowadzi do niepełnych, a często wręcz błędnych interpretacji. W mojej opinii to jeden z tych obszarów, gdzie skrupulatność naprawdę procentuje.