Technika kombinowana to naprawdę sprytne rozwiązanie, zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z modelami elementów, gdzie jeden fragment jest gładki, a inny wymaga bogatej, rzeźbiarskiej obróbki. Właśnie takie połączenia spotyka się np. w klasycznych pasach z liśćmi akantu – nie wszystko przecież musi być rzeźbione od początku do końca. Kombinowana metoda polega na tym, że fragmenty o prostym, regularnym kształcie wykonuje się techniką ciągnioną albo inną „szybszą” techniką (jak frezowanie czy szlifowanie), natomiast detale rzeźbiarskie – jak te dekoracyjne liście, kwiaty, ornamenty – wykonuje się ręcznie, z dużą precyzją. Dzięki temu praca jest nie tylko efektywniejsza, ale i zgodna ze sztuką modelarską – można uzyskać bardzo wysoką jakość tam, gdzie to jest naprawdę potrzebne. Moim zdaniem to jedna z podstawowych umiejętności dobrego modelarza: wiedzieć, kiedy użyć której techniki i jak je połączyć, żeby osiągnąć najlepszy efekt zarówno wizualny, jak i technologiczny. W branży przyjęło się, że elementy o wysokim stopniu skomplikowania – typu girlandy, głowice kolumn, gzymsy z ornamentem – praktycznie zawsze robi się właśnie techniką kombinowaną. To pozwala na zoptymalizowanie czasu wykonania i zachowanie wysokiej jakości szczegółów. Fajnie to widać nawet przy renowacjach – stare detale często były robione właśnie w ten sposób i dzisiaj ta metoda po prostu się sprawdza. Warto zapamiętać, że w praktyce „kombinowana” to nie jest żadna sztuczka, tylko po prostu rozsądne zastosowanie dostępnych narzędzi i technik.
Wielu uczniów na początku myli pojęcia związane z technikami modelarskimi, zwłaszcza gdy chodzi o łączenie gładkich i ozdobnych fragmentów w jednym elemencie. Wydaje się, że jeśli coś wygląda na rzeźbione, to całość wykonuje się metodą rzeźbiarską – to dosyć częsty błąd myślowy. Tymczasem w praktyce niewielu rzemieślników rzeźbi każdą część od podstaw, bo to bywa po prostu nieopłacalne czasowo i niepotrzebnie trudne. Z kolei technika montażu modelu zakłada tworzenie poszczególnych części oddzielnie i późniejsze ich składanie, co jest typowe raczej dla bardziej skomplikowanych konstrukcji albo tam, gdzie trzeba przewozić duże elementy, ale nie rozwiązuje problemu łączenia płaszczyzn gładkich z rzeźbionymi detalami na jednej bryle. Technika robót ciągnionych sprawdza się świetnie przy wykonywaniu gzymsów, listew, powtarzalnych profili – wszędzie tam, gdzie kształt daje się uzyskać poprzez przeciąganie odpowiedniego profilu po materiale. Jednak ta metoda nie nadaje się do tworzenia skomplikowanych ornamentów, jak liście akantu, bo po prostu nie da się ich w ten sposób „wyciągnąć” – brakuje precyzji, jaką daje ręczna obróbka. Moim zdaniem, ważne jest, żeby nie utożsamiać techniki z efektem końcowym: to, że coś jest bogato zdobione, nie znaczy, że całość wykonano jedną metodą. Standardy branżowe, zwłaszcza w rzemiośle sztukatorskim, wyraźnie wskazują na stosowanie techniki kombinowanej właśnie wtedy, gdy potrzeba połączyć szybkość pracy z wysoką jakością detali. Tę praktykę widać szczególnie w elementach architektonicznych, gdzie liczy się zarówno estetyka, jak i efektywna produkcja. Warto nauczyć się rozpoznawać, kiedy stosować daną technikę i nie dać się zwieść pozorom – to jedna z kluczowych kompetencji w tym fachu.