Wzmacnianie sztukaterii gipsowej, która została uszkodzona przez zawilgocenie, to dość specyficzny temat i wbrew pozorom wymaga znajomości kilku zasad konserwatorskich. Woda barytowa, czyli nasycony roztwór wodorotlenku baru, jest od dawna stosowana właśnie do impregnacji i utwardzania gipsu po osuszeniu. Jej działanie polega na tym, że wnikając w strukturę starego, osłabionego gipsu, reaguje z siarczanem wapnia (czyli głównym składnikiem gipsu), tworząc praktycznie nierozpuszczalny siarczan baru. Dzięki temu sztukateria robi się mniej nasiąkliwa i odporniejsza na kolejne zawilgocenia. W praktyce stosuje się to w renowacji zabytkowych wnętrz czy elewacji, nawet w muzeach. Fachowcy zwykle mówią, że to taki "konserwatorski standard" – lepszy od eksperymentowania z różnego rodzaju cementami czy środkami, które mogą zaszkodzić gipsowi. Co ciekawe, po takim zabiegu powierzchnia może być równie dobrze przygotowana do dalszych prac, np. malowania lub retuszowania. Z mojego doświadczenia wynika, że ignorowanie tej procedury często prowadzi do dalszego kruszenia się dekoracji albo odpadania fragmentów. Tak więc, jeżeli widzisz w starych wnętrzach gipsowe dekoracje, które są schorowane po zalaniu, to właśnie woda barytowa powinna być Twoim pierwszym wyborem podczas konserwacji. Trochę roboty, ale efekt bardzo profesjonalny.
Temat wzmacniania osłabionych przez wilgoć sztukaterii gipsowych często budzi sporo zamieszania – wielu osobom wydaje się, że wystarczy zastosować jakikolwiek impregnat lub środek chemiczny i sprawa załatwiona. To niestety nieprawda. Na przykład, fluaty są powszechnie używane do impregnacji powierzchni mineralnych, ale głównie w kontekście betonu lub tynków cementowo-wapiennych. Ich działanie polega na wzmacnianiu powierzchni poprzez reakcje z wapnem, jednak w przypadku gipsu mogą wręcz powodować niekorzystne reakcje i dodatkowe uszkodzenia – zresztą standardy konserwatorskie ich tu nie rekomendują. Z kolei barwniki nie mają żadnej właściwości wzmacniającej, to zwykłe pigmenty stosowane raczej w celach dekoracyjnych, które absolutnie nie wpływają na konsystencję czy wytrzymałość materiału. To typowy błąd myślowy: skoro coś jest do nakładania na ścianę, to może wzmocni – ale niestety, barwnik tylko zmienia kolor, nic poza tym. Zaczyn cementowy natomiast wydaje się czasem atrakcyjnym rozwiązaniem, bo cement sam w sobie jest wytrzymały. Problem w tym, że nie wiąże się on dobrze z gipsowym podkładem. Dodatkowo, reakcja cementu z gipsem może prowadzić do powstawania niekorzystnych związków (np. ettringitu), które powodują spękania lub odspojenia. W najlepszym wypadku zaczyn cementowy nie wzmocni trwałości gipsu, a w najgorszym – przyspieszy jego degradację. Moim zdaniem, wiedza o chemicznych oddziaływaniach tych materiałów jest kluczowa w zawodzie konserwatora czy technika budowlanego. Zawsze należy sięgać po sprawdzone metody, a nie eksperymentować z przypadkowymi środkami, które mogą wyrządzić więcej szkód niż pożytku. W branży renowacyjnej najważniejsze jest zrozumienie, z jakiego materiału wykonany jest element i jakie reakcje chemiczne mogą zachodzić podczas jego wzmacniania.